Forum www.jezykhiszpanski.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

CuandoElHombreAmaAlOtroHombre/KiedyMężczyznaKochaMężczyznę

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jezykhiszpanski.fora.pl Strona Główna -> Escribimos
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Notecreo
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 10516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: La mujer

PostWysłany: 12.11.2008, Śro, 12:47    Temat postu: CuandoElHombreAmaAlOtroHombre/KiedyMężczyznaKochaMężczyznę

Tytuł: Cuando el hombre ama al otro hombre aka Kiedy mężczyzna kocha mężczyznę
Rok produkcji: 2007/2008
Data premiery: 28.07.2007
Reżyseria: notecreo
Gatunek: komedia romantyczna, obyczajowy
Liczba odcinków:30

plakat:


entrada
Arrow [link widoczny dla zalogowanych]

tela do ściągnięcia
Arrow [link widoczny dla zalogowanych]


Jose Augusto Munoz- delikatny i wrażliwy, wychowywany przez despotycznego ojca. W głębi duszy chciałby zostać piosenkarzem, lecz musi studiować marketing, aby przejąć po ojcu firmę rodzinną. Ma narzeczoną, ale w głębi duszy czuje, ze to nie miłość.


Mariano Sanchez- wychowany na wsi, silny i zdecydowany, nie zna swojego ojca. Przyjeżdża do miasta w poszukiwaniu pracy i zostaje zatrudniony przez Aurę Marię jako kierowca. Tak poznaje Jose Augusto.


Alejandro (Alex) Peniche- impresario muzyczny. Liczą się dla niego tylko pieniądze i władza. Zrobi wszystko, aby zdobyć Jose Augusto.


Aura Maria de Gonsalvez- dziewczyna Jose Augusta. Związała się z nim, ponieważ znali się od dziecka. Lubi go, ale nic więcej.



Don Rodolfo Munoz- mężczyzna władczy i apodyktyczny. Chce kierować życiem swojego syna i uczynić z niego swoja wierną kopie. Niestety syn wydaje się nie spełniać jego oczekiwań.




Enrique- kochanek Alexa, wspiera go w planach zdobycia Jose. Obdarzony poczuciem humoru.


Cristina Sanchez- matka Mariana, biedna wiejska kobieta, która skrywa pewną mroczną tajemnicę z przeszłości.



Fernando Guttierez- lekarz medycyny, bliski przyjaciel Jose Augusta.



o. Luis Dominguez- ksiądz, który odegra w tej telenoweli istotna rolę.



Gustavo Bautista- partner don Rodolfa w interesach. Bezwzględny, pragnie wyeliminować Jose Augusta z zarządu firmy.



Odcinek pierwszy

Wszyscy nazywali Jose Augusto dzieckiem szczęścia. Bajecznie bogaty, z dobrej rodziny, związany z uroczą Aurą Marią, studiujący na prestiżowym uniwersytecie. On jednak nie uważał swojego życia za szczególnie udane. Bardzo kochał Aurę Marię, ale jak siostrę, nie partnerkę. Nie było to zresztą dziwne, skoro wychowywał się z nią odkąd jej rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Fakt ten jednak nie sprzyjał rozwinięciu się w nim jakiś namiętniejszych uczuć wobec narzeczonej. Studia, narzucone mu przez ojca, nie sprawiały przyjemności. Czasami zamykał się w łazience, brał do ręki dezodorant i przenosił się do świata swojej wyobraźni. Łazienka zamieniała się w estradę, dezodorant w mikrofon, a lustro w tłum skandujący jego imię. Śpiewał odurzony muzyka i nawet nie usłyszał, kiedy do drzwi rozległo się pukanie
- Paniczu Jose Augusto, panienka do pana

Mariano zawsze znał swoje miejsce. Matka nauczyła go, ze nie dla niego mrzonki o życiu pełnym blichtru i luksusów. Mógł liczyć tylko na owoce pracy swych rąk. Twardy, zahartowany przez życie mężczyzna przeważnie milczał, patrząc nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. W pracy był sumienny i dokładny, siła jego mięsni czyniła z niego wymarzonego pracownika. Teraz dostał od losu szansę, ponieważ jego dawny szef w uznaniu zasług znalazł mu w stolicy pracę kierowcy. Nigdy nie był w mieście, ale wiedział, ze da sobie rade, stosując się do zasad wpojonych mu przez matkę. Jeszcze raz omiótł wzrokiem skromny pokój, ucałował matkę, która pobłogosławiła go znakiem krzyża i wyruszył w drogę.

Jose Augusto i Aura Maria oczekiwali na nowego kierowcę. Dziewczyna wiele razy próbowała nauczyć się prowadzić samochód lecz bez skutku. W końcu don Rodolfo uznał, że to nowoczesny wymysł, żeby kobieta musiała sama prowadzić i postanowił zatrudnić dla niej szofera.
-Sądzę, że wujek przesadza. Koleżanki ze studiów będą mnie uważały za jakąś przemądrzałą panienkę – narzekała Aura
-Nie przesadzaj, to tylko kierowca, nie będziesz zdana na łaskę taksówkarzy – uspokajał ją Jose
-Mi to wcale nie przeszkadzało, w końcu nauczyłabym się prowadzić, to nie może być takie trudne- –odrzekła dziewczyna
Ich rozmowę przerwało pojawienie się mężczyzny. Wysoki i postawny brunet, pod jego koszulą wyraźnie rysowały się mięsnie. Twarz miał pochmurną, co nie ujmowało mu urody. Podszedł i przedstawił się:
-Nazywam się Mariano Sanchez.
Aura Maria cos mu odpowiedziała, gdy tymczasem Jose Augusto przyglądał się przybyszowi. Dokładnie lustrował jego sylwetkę i twarz, aż ich spojrzenia spotkały się. Nie wiedzieć czemu zrobiło mu się gorąco, zawstydził się i spuścił wzrok. Podał Mariano dłoń – uścisk kierowcy był mocny i ciepły. W ciągu kilku minut samochód został sprawnie wyprowadzony z garażu, Aura dała mu pożegnalnego buziaka w policzek i Jose wrócił do domu, rozmyślając o tajemniczym mężczyźnie, który pojawił się w jego życiu.
--------------------------


Odcinek drugi
Firma Munoz Investment zajmowała się pośrednictwem w kontraktach międzynarodowych. W ciągu kilkudziesięciu lat istnienia na rynku zdołała wyrobić sobie renomę i mocną pozycję na rynku, toteż nie brakowało jej klientów. W gabinecie don Rodolfa, jej prezesa i właściciela odbywała się dość nieprzyjemna rozmowa
-Widziałem twoje wyniki z ostatniego egzaminu. Znów się nie przyłożyłeś – mówił mężczyzna z wyrzutem
-Ale tato.. – próbował się tłumaczyć Jose Augusto
-Żadnych „ale” – przerwał mu ojciec – Kolejny raz mnie rozczarowałeś. Jak przejmiesz po mnie firmę, jeśli nie będziesz potrafił nią zarządzać. Chcesz, żeby rada nadzorcza robiła to za ciebie?
-Wybacz mi tato, ale wiele razy mówiłem ci, że nie chcę studiować marketingu, gdyż nie to jest moją pasją.
-Myślisz, że zostaniesz sławnym piosenkarzem? Człowiekowi z takim nazwiskiem nie wypada parać się tak jarmarcznym zawodem – stwierdził don Rodolfo. – Koniec tej dyskusji. Masz poprawić wyniki w nauce. Wychodząc przekaż Gustavowi, że mam z nim do omówienia ważną sprawę.

Po kłótni z ojcem Jose Augusto skierował swoje kroki do kliniki, w której pracował jego najlepszy przyjaciel Fernando. Poznali się jeszcze w szkole średniej, na studiach ich drogi się rozeszły, ale przyjaźń przetrwała. Fernando również pochodził z dobrej rodziny, był bardzo poważnym i rozsądnym mężczyzna. Całkowicie poświęcił się karierze naukowej i już odnosił pierwsze sukcesy w dziedzinie medycyny. Jose po cichu zazdrościł koledze wytrwałości w nauce. On sam nie potrafił się skupić na książkach. Zawsze gdzieś w głowie rozbrzmiewała mu muzyka, zaczynał po cichu nucić, aż w końcu przeradzało się to w śpiew. Nic dziwnego, że oceny na studiach nie były pozytywne. Jose zapukał do drzwi gabinetu Fernanda, lecz niestety okazało się, ze przyjaciela nie ma w klinice. W fatalnym nastroju wrócił więc do domu.

Mariano czuł się trochę oszołomiony bogactwem, które ujrzał w domu Munozów. Służył wprawdzie w domach zamożnych właścicieli ziemskich, lecz ich hacjendy w porównaniu z tą rezydencją prezentowały się bardzo ubogo. Jego pokój, mimo iż przeznaczony dla służby, był większy od rodzinnego domku, który opuścił w poszukiwaniu pracy. Gdy mężczyzna poszedł do kuchni po szklankę wody, zastał tam syna właściciela, siedzącego w twarzą ukryta w dłoniach.
-Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. Już wychodzę.
Odwracając się usłyszał słowa
-Zostań.
Zdziwiony usiadł posłusznie na krześle i spojrzał na Jose. Od razu można było poznać, ze coś go gryzie. Po kilku minutach zebrał się na odwagę i spytał:
-Coś się stało? Czy mogę w czymś pomóc?
Młody Munoz podniósł swe wielkie, niebieskie oczy i odrzekł:
-Nie.., a właściwie tak. Co byś zrobił, gdyby ktoś zabraniał ci realizacji własnych marzeń? Gdybyś nie chciał tej osoby zawieść, lecz jednocześnie czułbyś się źle, nie krocząc własną ścieżką?
-Nikt nigdy nie zadał mi takiego pytania. Nawet nie wiem, czy mam jakieś marzenia. Chcę jedynie pomoc finansowo matce. Marzenia są dla bogatych... –nagle oprzytomniał. – Przepraszam, senor, nie powinienem mówić takich rzeczy.
-Nic się nie stało – odrzekł Jose ze współczuciem. – Uświadomiłem sobie, że niektórzy maja ważniejsze problemy niż ja. Dziękuję za rozmowę, naprawdę mi pomogłeś. I nie mów do mnie senor, jestem Jose.
-Nie wiem, czy tak wypada, pański ojciec może się gniewać
-Nie przejmuj się, wezmę to na siebie
-Dziękuję senor. To znaczy Jose – odparł zakłopotany kierowca
-To ja ci dziękuję Mariano – Jose uśmiechnął się przyjaźnie.
---------------------------


Odcinek trzeci

Jose Augusto obudził się w dobrym humorze. Próbował sobie przypomnieć, co było jego przyczyna i wróciło do niego wspomnienie wczorajszej rozmowy z Mariano. „To świetny mężczyzna” – pomyślał. – „Marnuje się jako kierowca.”. Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi
-Jose, wstawaj śpiochu! – rozległ się głos Aury Marii
Za chwilę, nie czekając na odpowiedz, wpadła do pokoju i zalała go potokiem słów. Zrozumiał z tego jedynie to, że czeka na niego jakaś niespodzianka. Szybko zjadł śniadanie i w towarzystwie wciąż trajkoczącej Aury wsiadł do samochodu. W przednim lusterku jego wzrok napotkał spojrzenie Mariano. Nie wiedzieć czemu zrobiło mu się gorąco. Na szczęście zaraz dojechali na miejsce. Narzeczona wprowadziła go do hallu wielkiego budynku i powiedziała portierowi
-Byliśmy umówieni z Alejandrem Peniche
-Zaraz państwa zaprowadzę.
Jose Augusto znalazł się w studiu nagraniowym. Przystojny blondyn o kocim spojrzeniu rozmawiał z jakimś mężczyzna. Nagle spojrzał na Jose, przerwał rozmowę i podszedł do niego.
-A wiec to ty jesteś tym piosenkarzem, o którym tyle słyszałem?
Jose popatrzył na Aurę nic nie rozumiejącym spojrzeniem, a ta wybuchła śmiechem:
-Nie patrz się tak na mnie. Alex jest moim znajomym i bardzo słynnym impresario muzycznym. Wyszukuje młode talenty. Zaproponowałam mu, żeby ciebie przesłuchał.
-Nie traćmy czasu – powiedział Alex. – masz tu tekst piosenki „Regalame esta noche” Pabla Montero, melodię na pewno znasz. Wchodź za szybę i zaczynamy.
Jose początkowo był trochę spięty. Za jedyne audytorium miał dotychczas jedynie lustro i kosmetyki, ewentualnie służbę i Aure, jeśli usłyszeli przez drzwi. Dał się jednak ponieść melodii i już po kilku sekundach początkowo drżący glos zmienił się w mocny i pełen pasji. Przez szybę widział uśmiechniętą Aurę i Alexa z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Alejandro Peniche wiedział dużo o rodzinie Munozów .Don Rodolfo znajdował się co roku w pierwszej dziesiątce najbogatszych ludzi w Meksyku. Jedyny jego spadkobierca stał właśnie przed nim. Przystojny blondyn był akurat w jego typie. Poza tym mógł się stać przepustką do wielkich pieniędzy. Alex uśmiechnął się do siebie.
- Świetnie –powiedział. – Masz prawdziwy talent.
Po zakończeniu przesłuchania zaproponował Aurze i Jose wyskoczenie na drinka. Dziewczyna odmówiła, ponieważ musiała jechać na wykład, ale namówiła Jose, żeby się zgodził.
-To twoja wielka szansa – szepnęła mu do ucha. – Nie przegap jej.
Kiedy wsiadała do samochodu, Mariano spytał
- A panicz Jose Augusto?
-Nie jedzie z nami, idzie na drinka z moim znajomym – odparła Aura
Kierowca zobaczył roześmianego Jose w towarzystwie przystojnego mężczyzny, który co chwila kładł mu rękę na ramieniu. Poczuł ukłucie zazdrości.
------------------------


Odcinek czwarty

Była już późna noc, kiedy Mariano usłyszał samochód podjeżdżający przed bramę. Natychmiast włożył spodnie i pobiegł do wyjścia. Ujrzał tam mężczyznę wyprowadzającego z samochodu kompletnie pijanego Jose Augusto. Zaklął pod nosem i ruszył w ich stronę.
-Może w czymś pomoc, senor?
-Co się tak gapisz? Rusz tyłek i zaopiekuj się swoim panem.
Mariano wziął Jose pod rękę i zaczął wlec w kierunku domu. Nieprzyjemny blondyn ruszył z piskiem opon.
-Gdzie Alex? – wymamrotał półprzytomnie Jose.
„Poszedł do diabła” – pomyślał kierowca, lecz nic nie powiedział i szedł dalej. Gdy wchodził do domu, usłyszał kroki don Rodolfa. Pan nie mógł zobaczyć syna w takim stanie. Niewiele myśląc zabrał Jose Augusto od swojego pokoju. Zdjął mężczyźnie buty i wpatrywał się w niego dłuższy czas. Pogrążony we śnie wyglądał tak niewinnie i czysto. Blond włosy rozsypały się na poduszce, tworząc świetlistą aureolę. „To anioł” – szepnął.

Cristina martwiła się o syna. Odkąd wyjechał, nie dał znaku życia. W mieście czyhało na niego wiele zasadzek, a on znłl dotąd tylko zamkniętą i tradycyjną społeczność wiejską. Postanowiła pójść do dziedzica i poprosić go o skorzystanie z telefonu. Gdy wykręcała numer, poczuła jakieś dziwne przeczucie, przeżegnała się wiec i wykręcała dalej. Po kilku dzwonkach odebrał jakiś służący i zawołał Mariana
- Synu, tak bardzo się o ciebie martwiłam, dlaczego się nie odzywasz
-Miałem dużo roboty, don Rodolfo Munoz....
-Kto!? – krzyknęła ostro. – Skąd znasz te nazwisko?
-To mój pracodawca mamo, wożę narzeczona jego syna.
-Pakuj się i wracaj do domu, natychmiast, nie zostaniesz w tamtym domu ani minuty dłużej!!
-Ale mamo, o co chodzi, dlaczego się tak zdenerwowałaś?
-Nieważne, masz wracać do domu.
-Nie mogę tego zrobić, podpisałam umowę. Zresztą dobrze mi tu, nie chcę odchodzić. Muszę już kończyć, ktoś mnie woła
Odłożył słuchawkę, nie mogąc zrozumieć dziwnego zachowania matki. „To pewnie przez samotność”- pomyślał. Wrócił do pokoju, gdzie właśnie budził się Jose. Zdumiony ujrzał siebie w łóżku Mariana.
-Jak to się stało? – zapytał. – Jak się tu znalazłem?
Kierowca pokrótce opowiedział mu wydarzenia poprzedniej nocy.
-Dziękuję ci Mariano, jesteś moim prawdziwym przyjacielem – Jose podszedł do niego i uścisnął go. Kiedy to zrobił, doznał uczucia, które było mu obce przez cale jego dotychczasowe życie. Wielki ogień trawił jego wnętrze, jego oddech stał się szybszy. Podniósł głowę i dostrzegł, ze dzieli go od twarzy Mariana zaledwie kilka centymetrów. Zamknął oczy i przez moment tak ulotny jak muśnięcie skrzydeł motyla poczuł na swych ustach gorące wargi mężczyzny. Nagle otrząsnął się z tej magii, odskoczył i wybiegł szybko z pokoju
------------------------------


Odcinek piąty

Jose Augusto przez cały dzień nie mógł się na niczym skupić. Wciąż nie potrafił zebrać myśli, przed oczami przelatywały mu obrazy z poranka. Wyobrażał sobie delikatne pocałunki Mariano, ciepło jego ciała
-Dość! – krzyknął i walnął pięścią w stół
Po chwili zorientował się, ęe siedzi w sali na konwersatorium i ludzie przyglądają mu się z zainteresowaniem. Mruknął cos z zażenowaniem, spakował książki i wyszedł

Alejandro siedział na łóżku i ubierał się. Enrique leniwie głaskał go po plecach.
-Nie mógłbyś zostać jeszcze trochę?
-Przecież wiesz, że mam pracę. Nie każdy może się wylegiwać do południa jak ty – burknął Alex.
-No już dobrze, dobrze, nie złość się. Kim był ten przystojniak, z którym widziałem cię wczoraj wieczorem?
-To moja przepustka do lepszego świata – odrzekł Alejandro
-No no, widzę, ze masz ambitne plany. Bylebyś tylko dobrze ocenił swoje siły. Ale wierzę w ciebie, w końcu jesteś profesjonalistą, wiesz jak dogodzić mężczyźnie..
-Zamknij się! – przerwał ostro mężczyzna. – muszę już iść.

W malutkim wiejskim kościółku modliła się tylko jedna osoba
-Święta Panienko z Gwadelupy, chroń mojego syna. Wychowałam go najlepiej jak potrafiłam. Wiem, że powinnam była powiedzieć mu prawdę, ale nie potrafiłam. Nie pozwól, aby zło zstąpiło na jego duszę w tym domu szatana.
Po jej policzkach potoczyły się łzy.

Don Rodolfo spotkał Aurę Marię na schodach
-Witaj wujku – powiedziała dziewczyna radośnie
-Dzień dobry. Jak sprawuje się nowy kierowca?
-Bardzo dobrze – odpowiedziała Aura
-Czy ustaliliście już z Jose termin ślubu? – spytał mężczyzna
Aurze Marii od razu zrzędła mina.
-Nie uważam, żeby trzeba się było z tym spieszyć wujku. Lepiej, żebyśmy najpierw skończyli studia
-Moim zdaniem, nie macie na co czekać. Jesteście młodzi, spotykacie się ze sobą już długo, dobrze się znacie. Czego chcieć więcej?
„Miłości” pomyślała Aura, ale tylko uśmiechnęła się do wujka.

Jose zebrał się na odwagę i zapukał do drzwi pokoju Mariano. Mężczyzna był w samych spodniach. Na ten widok Jose Augusto na moment zapomniał języka w gębie. Szybko jednak się zreflektował
-Przyszedłem porozmawiać o tym co się stało dzisiejszego poranka
-Przepraszam senor.. – Mariano chciał coś powiedzieć
-Nie ma za co przepraszać. To był błąd, nie wytrzeźwiałem jeszcze porządnie i nie wiedziałem co robię. Najlepiej o wszystkim zapomnij. Zrozumiano?
-Tak senor – odpowiedział smutno mężczyzna
-W porządku – Jose wyszedł nie patrząc się na kierowcę, aby ten nie mógł dostrzec łez lśniących w jego oczach

--------------------------------------

Odcinek szósty

W korytarzu Jose Augusto usłyszał dzwonek telefonu. Podniósł wiec słuchawkę
-Słucham
-Hej, Jose, to ja , Alex.
-Witaj Alex – powiedział mężczyzna smutnym głosem
-Coś się stało?
-Nie, nic, mam po prostu zły humor
-W takim razie pozwól mi go poprawić – powiedział Alejandro
-Ale..
-Nie ma żadnych „ale”. Za pół godziny będę u ciebie – rzucił krotko Alex i skończył rozmowę.
Pół godziny później Mariano zza firanki obserwował odjeżdżających mężczyzn. Nie ufał Alexowi. Nie znał się dobrze na ludziach, ale od razu wyczul w nim cos odpychającego. „Dlaczego Jose się z nim spotyka?” – ta myśl zaprzątała mu głowę.

Gustavo Bautista nienawidził Jose. Uważał go za bananowego młodzieńca, nieodpowiedzialnego i zniewieściałego. Dlatego nie mógł pojąć, dlaczego don Rodolfo tak się upiera, aby to syn przejął po nim firmę. Wiedział przecież, że jedyną osobą, która może go zastąpić jest właśnie Gustavo. Mężczyzna zaczął się zastanawiać, jak skompromitować Jose Augusta, aby ojciec się co do niego rozczarował. Po dłuższym namyśle uznał, że najlepiej będzie wynająć detektywa.

Autobus nadjeżdżał. Cristina wzięła swoja sfatygowaną torbę podróżną i wsiadła do pojazdu. Czuła, że to co robi, jest słuszne. Jej obowiązkiem było chronić syna za wszelką cenę. Nie miała wątpliwości, że nietrudno jej będzie znaleźć dom Munozow. Minęło wprawdzie wiele lat, ale pewnych miejsc nie zapomina się nigdy...

Alex miał racje. Potrafił szybko poprawić humor Jose. Bar karaoke był miejscem, w którym wszystkie problemy i zmartwienia znikały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jose Augusto praktycznie nie wypuszczał mikrofonu z ręki. Śpiewał przeboje meksykańskie i amerykańskie evergreeny. Alejandro zamawiał kolejne drinki nie na swój koszt i wkrótce atmosfera zrobiła się bardzo luźna. Jose nie protestował, kiedy poczuł dłonie impresario na swoim ciele. Alkohol i muzyka odurzyły go. Po chwili znalazł się w samochodzie Alexa, gdzie dał się ponieść fali namiętnych pocałunków mężczyzny. Nie opierał się, kiedy Alejandro zawiózł go do swego domu i rozpiął mu koszulę.

Aura Maria oglądała właśnie wiadomości, gdy nagle spiker powiedział:
-Wiadomość z ostatniej chwili. Katastrofa autobusu pod Meksykiem. Los ofiar na razie nieznany.

---------------------------------


Odcinek siódmy

Kiedy Jose się obudził, Alex własnie mył się pod prysznicem i pogwizdywał.
„Co ja najlepszego zrobiłem? –- pomyślał ze wstydem Munoz. – „Muszę stąd jak najszybciej wyjść”
Ubrał się w rekordowym czasie i cichutko wymknął z mieszkania. Chwilę potem z łazienki wyszedł owinięty ręcznikiem Alejandro. Uśmiech szybko spełzł z jego twarzy, gdy ujrzał puste łóżko.

Pod mieszkaniem Alexa stał zaparkowany samochód z przyciemnianymi szybami. Mężczyzna w nim siedzący wyglądał na pogrążonego w głębokim śnie. W rzeczywistości jednak uważnie obserwował spod półprzymkniętych powiek blondyna, wychodzącego właśnie z budynku. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, które miał schowku „Tak, to na pewno on” – mruknął do siebie.

Fernando czekał w barze na Jose, który jak zawsze się spóźniał. Wreszcie drzwi się otworzyły i wszedł jego przyjaciel, siadł smętnie na stołku obok i zamówił tequillę.
-Mocno zaczynasz jak na przedpołudnie
-Daj spokój, mam tyle zmartwień, że musze się napić – odpowiedział Jose
-Co się stało, kolejna kłótnia z ojcem? – spytał Fernando
-Nie, tym razem to coś o wiele poważniejszego
-Opowiadaj co się stało – zachęcił przyjaciel
-Nie wiem, czy mnie zrozumiesz – zawahał się Jose Augusto. – ale trudno, zaufam ci, muszę to przed kimś wyrzucić. Wczoraj „to” zrobiłem.
-Co zrobiłeś ? – nie rozumiał lekarz
-Wiesz przecież. Po raz pierwszy uprawiałem seks
-A wiec wreszcie się zdecydowałeś. I jak było? Aurze się podobało?
-Nie zrobiłem tego z Aurą – powiedział cicho Jose
-Zaskakujesz mnie – zdziwił się lekarz. – Czyżbyś zdradzał Aurę z jakąś inną kobietą?
-Nie z kobietą. Powiem ci wszystko – I pokrótce przedstawił swoja historię przyjacielowi.
Fernando długo się nie odzywał
-No powiedz coś – prosił go Jose. – Czy uważasz, że jestem chory, zboczony? Rzuć pierwszy kamieniem, tak będzie łatwiej.
-Nie mam zamiaru cię potępiać, po prostu nie byłem przygotowany na taką wiadomość – odrzekł powoli lekarz. – Masz prawo kochać kogo zechcesz, to twoje życie.
-Źle się po tym czuję, nie tak wyobrażałem sobie pierwszy raz – powiedział smutno Jose
-Nie martw się, następny będzie lepszy – Fernando pocieszająco poklepał go po plecach.
Przed oczami Jose Augusta pojawiła się poważną twarz Mariano.
-----------------------------------

Odcinek ósmy

Alejandro czuł się trochę rozdrażniony, ponieważ Jose od tamtej pamiętnej nocy nie odbierał jego telefonów, ani nie odpisywał na smsy. Wiedział, iż powinien kuc żelazo, póki gorące, więc postanowił, że skoro nie chciała góra do Mahometa, to przyjdzie Mahomet do góry. Umówił się z Aurą Marią, że zrobi mu niespodziankę i schowa się w kuchni, a zadaniem dziewczyny będzie go tam zwabić. Kiedy niczego nie spodziewający się Jose wszedł do kuchni, zastał tam impresario rozpartego wygodnie w krześle
-Hej Jose, czyżbyś mnie unikał?
-Ależ skądże, miałem po prostu wiele pracy – skłamał chłopak
-Dobrze, wybaczam ci – odrzekł wspaniałomyślnie Alex. – Zobacz, co ci załatwiłem.
Mówiąc to wskazał na leżący na stole dokument. Był to kontrakt dotyczący wydania singla.
-Alex, jesteś wspaniały! – wykrzyknął podniecony Jose. – Jak ci się to udało?
-Dałem twoje nagranie do przesłuchania paru osobom, a oni orzekli, ze masz potencjał i trzeba to wykorzystać.

W szpitalu dwóch lekarzy stało nad łóżkiem kobiety:
-Miała wiele szczęścia, że udało jej się przeżyć. Ten uraz głowy był bardzo poważny – powiedział jeden z nich
-Tak, mam nadzieję, ze gdy się obudzi, z jej mózgiem będzie wszystko w porządku – odparł drugi
-Może wtedy się dowiemy, kim jest
-Nie wiem, jak można wyruszyć w podróż bez dokumentów – oburzył się mężczyzna. – Nie możemy jej zidentyfikować i zawiadomić kogoś z rodziny.
Kolega odpowiedział wzruszeniem ramion, po czym wyszli z sali, aby kontynuować obchód.

Mariano przez cały dzień przysypiał, ponieważ poprzedniej nocy nie mógł zmrużyć oka. Powodem owej bezsenności był oczywiście Jose, który spędził noc poza domem. Kierowca próbował odpędzić od siebie dręczące go wizje roześmianego panicza w towarzystwie Alexa. Panienka Aura Maria powiedziała, że wieczorem wybiera się na spotkanie z przyjaciółkami, więc Mariano postanowił zrobić sobie kawę, żeby nie zasnąć przed kierownica. Otworzył drzwi kuchni i ujrzał Jose i Alejandro złączonych w namiętnym uścisku. Chciał krzyczeć z rozpaczy, ale glos uwiązł mu w gardle. Munoz dostrzegł go i siłą oderwał się od impresario
- Mariano, poczekaj, wszystko ci wyjaśnię – chciał zatrzymać mężczyznę
Jednakże kierowca biegł już w tym momencie do swego pokoju, w jego oczach błyszczały łzy.
------------------------------------


Odcinek dziewiąty

Jose długo pukał do drzwi Mariana, ale odpowiadał mu tylko cichy szloch. W końcu, zrezygnowany, wrócił do swego pokoju. Cierpienie Mariana było zbyt wysoka ceną za chwile przyjemności spędzone w objęciach Alexa. Impresario pociągał go fizycznie, był bardzo namiętny, ale brakowało mu trzepotu motylich skrzydeł w brzuchu, który wywoływał sam widok Mariano. Teraz zaprzepaścił to wszystko, dając się ponieść żądzom. Wykręcił numer Fernando, gdyż rada przyjaciela była mu teraz bardzo potrzebna.

Gustavo był bardo zadowolony z wiadomości, które przekazał mu informator. Wyglądało na to, że kryształowy panicz Munoz wcale nie był taki nieskazitelny. Musiał tylko zdobyć więcej dowodów, które pozwoliłyby mu zdyskredytować chłopaka w oczach jego ojca. Nawet nie spodziewał się, że to pójdzie tak łatwo.

-Witaj Auro – don Rodolfo zaczepił dziewczynę w drzwiach rezydencji. – Co u mojego syna?
-Sam może wujek z nim porozmawiać – odparła trochę niegrzecznie Aura Maria
-Wiesz, jaki jest uparty, nic do niego nie dociera – westchnął jej przyszły teść. – ostatnio wydaje się bardzo nieobecny i jakiś dziwny.
- Tez to zauważyłam, ale nie wiem, co jest tego przyczyną. Wymiguje się od rozmów ze mną.
-Mam nadzieję, że to nie ma żadnego związku z waszym ślubem, bo nie pozwolę mu się wycofać! – zdenerwował się don Rodolfo i uderzył pięścią we framugę drzwi.

Po wybudzeniu ze śpiączki kobiety z wypadku, okazało się, ze w wyniku urazu głowy straciła pamięć. Postanowiono więc przenieść ją do ośrodka prowadzonego przez duchownych, który otaczał fachową opieką ludzi z amnezją. Zakonnice nadały kobiecie imię Nadia.

Mariano zaczął zastanawiać się, czy mama nie miała racji, namawiając go do powrotu na wieś. Dotychczas doznał tu tylko cierpień i zawodów, wcześniej zaś jego życie wolne było od takich uczuć. Mama nie odzywała się do niego od kilku dni, pewnie obraziła się za ostatnia rozmowę. Postanowił napisać do niej list.
----------------------------

Odcinek dziesiąty

Fernando kolejny raz cierpliwie wysłuchał żalów przyjaciela.
-Sam nawarzyłeś sobie tego piwa – powiedział, gdy Jose skończył opowiadać. – Musisz się zdecydować, który z nich jest dla ciebie ważniejszy. Nie igraj z ogniem, bo możesz się sparzyć.
-Wydawało mi się, ze wiem co robię, ale teraz wiem ze nic nie wie –- westchnął Jose Augusto
-Miłość zrobiła z ciebie filozofa – lekarz poklepał go po plecach. – Idź za głosem własnego serca, a znajdziesz właściwą drogę.

-Muszę się dowiedzieć, kim dla Jose jest ten smoluch kierowca – poirytowany Alex prowadził dialog z własną szafą. – wydaje mi się, że coś go łączy z moim blond chłopaczkiem
- Mówiłeś o mnie, kochanie?- Enrique z maseczką na twarzy wyłonił się z kuchni niczym zjawa.
-Przestań się wygłupiać i nie nazywaj mnie kochaniem – odparł zniecierpliwiony mężczyzna.- I zmyj z twarzy te paskudztwo, bo wyglądasz jak idiota.
- Chce być piękny dla ciebie, mój brutalu – zaszczebiotał Enrique i w ostatniej chwili uskoczył przed lecącym w jego stronę wieszakiem. – Po co tyle agresji, złość piękności szkodzi. Już pojawiają ci się pierwsze zmarszczki.
- Mógłbyś się na chwile zamknąć – Alejandro był coraz bardziej rozjuszony – Bozia nie poskąpiła ci urody, ale w kolejce po rozum chyba stanąłeś za późno.
- Już sobie idę, nie musisz mnie obrażać – urażony Enrique obrócił się na pięcie i wydając z siebie przeciągle westchnienia („Co ja się mam z tym facetem? Testosteron uderza mu do głowy”) opuścił pokój.

W tej samej chwili dziedzic rodu Munoz siedział w swoim pokoju i patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem. Nagle przypomniał sobie, ze powinien ułożyć piosenkę na singiel. Początkowo praca nad tekstem szła mu topornie, a w koszu rosła góra pomiętych kartek papieru. Wena całkowicie go opuściła. Zniechęcony wyjrzał przez okno i zobaczył Mariano wyprowadzającego samochód z garażu. Wrócił do pisania i po kilku minutach miał już gotową piosenkę pod tytułem Pierwszy raz (Primera vez).

-----------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Notecreo dnia 12.11.2008, Śro, 16:36, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Notecreo
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 10516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: La mujer

PostWysłany: 12.11.2008, Śro, 12:51    Temat postu:

Odcinek jedenasty

Minęło kilka tygodni. Jose zaangażował się w nagranie i promocje singla, co zostało wykorzystane przez Alexa do zacieśnienia łączących ich więzi. Dopiero przy kręceniu teledysku zaczęły się problemy. Jose Augusto uparł się, ze sam wybierze osobę, która zagra w jego nowym teledysku
-Nie wiem, dlaczego to dla ciebie takie ważne. Masz do dyspozycji wielu profesjonalistów- blondynów, brunetów, szczupłych, umięśnionych. Do wyboru, do koloru – przekonywał cierpliwie impresario
-Mam w głowie wizję teledysku i to musi być konkretna osoba. – Jose obstawał przy swoim.
-Szkoda czasu na kłótnie. Skoro to dla ciebie takie istotne, przyprowadź tu tego faceta. – poddał się Alejandro.

Mariano wciąż oczekiwał na wiadomość od mamy i zaczynał się już niepokoić. To nie było w jej stylu. Zastanawiał się właśnie nad wzięciem urlopu, gdy ktoś zapukał do jego drzwi. Gdy je otworzył, ujrzał Jose. Serce zabiło mu mocniej, szybko jednak się opanował i zaprosił go do środka.
-Czy życzy sobie panicz czegoś? – spytał z rezerwą
-Przestań, przecież przeszliśmy na ty – żachnął się młody Munoz. – Przyszedłem do ciebie z wielką prośbą. Chciałbym, żebyś wystąpił w moim teledysku.
-Ja? Ale ja jestem tylko prostym wiejskim chłopem, nie jakąś lalą, co się wygina w teledysku. – oburzył się Mariano. – Przepraszam, nie chciałem cię obrazić – zreflektował się zaraz.
-Nic się nie stało – zaśmiał się Jose. – Obiecuje, ze nie będziesz żadna lala, jesteś na to zbyt męski.
Kierowca zarumienił się po czubki uszu.
-Naprawdę? – zapytał.
-Przecież wiesz, że to prawda – odparł przyszły piosenkarz. – To jak, mogę liczyć na twoja pomoc? –wyciągnął rękę do Mariano.
-Możesz na mnie liczyć – odpowiedział Mariano i mocno uścisnął jego dłoń.

Alex chodził po pokoju jak rozjuszony lew.
-Coś mi się widzi, ze Jose chce mi wywinąć jakiś numer. Czyżby miał jakiegoś chłopaczka na boku, któremu chce ułatwić karierę? Ale nie, przecież on był dziewicą.
-Znów gadasz sam do siebie, radziłbym pójść do psychiatry – Enrique właśnie wrócił do domu.
-Wyobraź sobie, że słodki i potulny Jose Augusto nagle się zbuntował i powiedział, że sam przyprowadzi odtwórcę głównej roli w teledysku.
-Fiu fiu fiu, coś mi tu śmierdzi i to nie są twoje skarpetki – Enrique demonstracyjnie podniósł jedną z ziemi.
-Bardzo śmieszne. Jutro się przekonamy, kim jest tajemniczy przyjaciel mojego przystojniaka – powiedział Alex..

---------------------------------


Odcinek dwunasty

Aura Maria śniła, że jest bohaterka swojej ulubionej telenoweli, biegła właśnie łąką, aby wpaść w objęcia Christiana Meiera, gdy ze słodkiego snu brutalnie wyrwał ja dzwonek telefonu. Rozespana podniosła słuchawkę:
-Tak, słucham?
-Cześć Aura, przepraszam, jeśli cię obudziłem – usłyszała znajomy glos.
-O, Alex, fajnie że dzwonisz. Czy coś się stało? – spytała dziewczyna.
-Narzeczony pewnie ci wspominał, że kręcimy teledysk do singla?
„Też mi narzeczony” – pomyślała Aura, a głośno powiedziała :
-Tak, tak, coś mi wspominał.
-Nie wiesz może, kto ma w nim zagrać? Ma dziś przyprowadzić jakiegoś mężczyznę – dopytywał się Alex.
-Bo ja wiem... – zaczęła się zastanawiać Aura Maria. – Jose nie ma zbyt wielu przyjaciół. Może to Fernando, jego kolega ze szkoły.
-Dzięki za informację. Jeśli będziesz miała czas, wpadnij na próbę – powiedział Alejandro.
-Postaram się – dziewczyna z ulgą odłożyła słuchawkę i zamknęła oczy z nadzieją, że przerwany sen wróci.

Ojciec Luis Dominguez został wyznaczony na wizytatora, który miał skontrolować ośrodek rehabilitacyjny dotowany przez Kurię. Z tego powodu musiał opuścić swoja parafię i na kilka tygodni przyjechać do stolicy. Nie lubił zostawiać swoich wiernych, ale to wola Boska decydowała, gdzie był najbardziej potrzebny. Ostatni raz w Meksyku był dwadzieścia lat temu, miasto te budziło w nim smutne wspomnienia z przeszłości, przeszłości w której kochał i cierpiał...

Alex rozmawiaj właśnie z oświetlenowcem, gdy usłyszał glos Jose:
-Już jestem, przepraszam za spóźnienie.
Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z kierowcą.
-Nazywam się Mariano Sanchez – odezwał się mężczyzna.

Tekst piosenki Primera vez
1.Mi primera mirada a ti
Causa que mi corazón ha batado con fuerza
Yo no se que puedo hacer
Yo no se que tu sientes

Ref. Primera vez
Yo siento amor
Besame
Y quedate conmigo

2. Estas muy guapo hombre
No conozco ningun quien es tan dulce que tu
Sueno de tus besos apasionados
Tus ojos brillan con estrellas

Tłumaczenie
1.Moje pierwsze spojrzenie na ciebie
Sprawiło, ze serce zabiło mi mocniej
Nie wiem, co mam robić
Nie wiem, co czujesz

ref. Pierwszy raz
Poczułem miłość
Pocałuj mnie
i zostań ze mną

2. Jesteś bardzo przystojnym mężczyzną
Nie znam nikogo, kto byłby taki słodki jak ty
Śnię o twoich namiętnych pocałunkach
Twoje oczy błyszczą jak gwiazdy

Ref. Pierwszy raz...
-------------------------



Odcinek trzynasty
Alex odciągnął Jose na stronę:
-Kogo ty przyprowadziłeś? – zasyczał.
-Aktora do mojego teledysku – odpowiedział spokojnie Muñoz.
-Aktora? To ma być aktor? – zaśmiał się zdenerwowany Alexandro. – To jakiś chłop ze wsi. Nie kręcimy teledysku o parobkach.
-Nie obrażaj go! – zaprotestował Jose. – Jest kierowcą, ale to nie znaczy, ze niczego nie potrafi.
-No jasne. pewnie potrafi przerzucać gnój i doić krowę – zakpił impresario.
-Koniec dyskusji. Albo Mariano zagra w tym teledysku, albo koniec współpracy.
Alejandro został postawiony pod ścianą. Zrezygnowany i zły zgodził się na ultimatum Jose.
-Nie ma chwili do stracenia! – krzyknął. – Zaczynamy!

Aura Maria zdyszana wpadła do windy. Pospiesznie przeczesała włosy, wygładziła ubranie, wzięła głęboki oddech i weszła do sali konferencyjnej.
-Witaj Auro – przywitał ja Don Rodolfo. – Gdzie Jose?
-Przyszłam w jego zastępstwie – wytłumaczyła dziewczyna.
- A cóż to zatrzymało mojego zapracowanego syna? Znów marzy o niebieskich migdałach? To bardzo odpowiedzialne zajęcie.
-Nie miej pretensji do tej biednej dziewczyny – wtrącił się Gustavo. – Twój syn kolejny raz udowodnił, że nie nadaje się do zarządzania firma.
-Pamiętaj, że to ja jestem właścicielem i decyduję, kto się do czego nadaje, a kto nie. Usiądź Auro, właśnie zaczęliśmy omawiać pewien projekt...

Ojciec Luis spacerował po ośrodku, oprowadzany przez siostrę zakonną, która opowiadała mu o pacjentach placówki.
-To nasza świetlica. Ten mężczyzna to Gerardo. Lubi grac w warcaby i zawsze oszukuje. Lucia przez cały dzień ogląda telenowele i nie pozwala nikomu ruszyć pilota. Kobieta, która sprząta, to Nadia. Straciła pamięć i nie wiadomo, kim jest naprawdę.
Luis z ciekawości przyjrzał się Nadii.
"Przecież to Cristina" – pomyślał zszokowany.

---------------------------------




Odcinek czternasty

Kobieta patrzyła się na niego jak na zupełnie obcego człowieka.
„Mój Boże, przecież to Cristina!! Czy to Bóg czy szatan chciał, żebyśmy się spotkali?” – Luis nie mógł wyjść z osłupienia.
-Coś się stało, ojcze? – spytała zaniepokojona zakonnica.
-Tylko się zamyśliłem – odparł ksiądz. – Możemy kontynuować.

Alejandro wrócił do domu złorzecząc pod nosem. Trzasnął mocno drzwiami i w butach rzucił się na łóżko. Nie wytrzymał długo w takiej pozycji, wstał i nalał sobie whisky. Temu wszystkiemu przypatrywał się Enrique.
-Nagranie chyba się nie udało – zagadnął kochanka.
-Wiesz, kogo ten blondas przyprowadził? Głupka kierowcę. Jakiś niewydarzony wieśniak próbuje odbić mi Jose! Nie podaruje mu tego! – krzyczał wzburzony Alex.
-Jesteś tego pewien? Może tylko się przyjaźnią?
-Tak jak ja i ty, co? Masz mnie za głupca? Widziałem, jakim wzrokiem patrzył się na tego parobka. Tekst piosenki tez pewnie jest o nim.
-Co zamierzasz zrobić?- spytał się Enrique.
-Jeszcze nie wiem, ale możesz być pewien, ze ten cały Marianito pożałuje, ze się urodził – odparł Alex.

Jose i Mariano usiedli razem w kuchni, dzieląc się wrażeniami:
-Ten cały Alex nie był chyba zadowolony z mojej obecności – powiedział Mariano.
-Nie przejmuj się nim, przejdzie mu. Ja byłem bardzo zadowolony – uśmiechnął się Jose i popatrzył kierowcy w oczy.
-Twoja piosenka jest naprawdę piękna – wyznał szofer.
-Napisałem ją o tobie – powiedział młody Munoz. Podszedł do Mariano, ujął jego twarz w dłonie i pocałował, a świat na chwilę zamarł.

------------------------------



Odcinek piętnasty

Świat wirował, a dwaj mężczyźni trwali w namiętnym pocałunku. Jose poczuł to wszystko, czego nie zaznał, kochając się z Alexem. Pragnął przedłużyć tą chwilę w nieskończoność. Drżenie rak, muśnięcia warg, nieopanowane bicie serca. To była miłość.
-Kocham cię – wyszeptał do Mariano.
-Ja ciebie też – odrzekł kierowca.
Stali tak przytuleni, zastanawiając się, jak inni przyjmą ich miłość.

Ojciec Luis zastanawiał się nad tym, co powinien uczynić. Czy wyjawić Cristinie, jej prawdziwą tożsamość? Musiałby wtedy sam ujawnić, skąd ja zna, a niewiadomo, jak kobieta zareagowałaby na taka wiadomość. Modlił się, prosząc o łaski Ducha Świętego, ponieważ nie chciał nikomu wyrządzić krzywdy. Dwadzieścia lat temu postanowił zerwać z przeszłością, która teraz do niego wróciła. A może to Bóg wystawił go na próbę i kazał odpokutować błędy młodości?

-I co, już obmyśliłeś jakiś plan? – Enrique spytał Alexa po zakończonym stosunku.
-Muszę skompromitować tego całego Mariano w oczach Jose – odpowiedział mężczyzna. – Czy mógłbyś mi w tym pomoc?
-A co bym z tego miał? – Enrique przechylił głowę i spojrzał się zalotnie.
-Zaręczam cię, nie pożałujesz – zachęcał kochanka Alejandro. – Utrzemy nosa temu buraczanemu chłopcu.

Fernando miał ciężki dzień, gdyż trafił na bardzo grymaśną pacjentkę. Była typową hipochondryczką i widziała u siebie objawy wszystkich chorób, o których czytała na forach medycznych. Młody lekarz nie cierpiał takich bab. Wychodził właśnie ze szpitala, kiedy zauważył Jose idącego w jego stronę. Towarzyszył mu wysoki brunet z burzą ciemnych loków.
-Poznajcie się – powiedział Jose Augusto. – To mój przyjaciel Fernando Guttierez, a to mój chłopak, Mariano Sanchez.
------------------------------------



Odcinek szesnasty

-Twój chłopak? – spytał Fernando.
-Przecież ci o nim opowiadałem – odparł Jose.
-Tak, ale nie myślałem, że to tak na poważnie
-Czy nie mam prawa być szczęśliwy? – zdenerwował się Jose.
-Spokojnie, nie unoś się. Czy Aura już wie?
-Mam zamiar jej powiedzieć.
-Sądzę, że powinieneś to wszystko jeszcze raz przemyśleć. – poradził przyjacielowi Fernando.
-Chyba nie jestem tu mile widziany – stwierdził Mariano.
-Zaczekaj! – powiedział Jose. – Skoro mój najlepszy przyjaciel nie potrafi zaakceptować osoby, która kocham, to lepiej, żebyśmy się z nim nie spotykali. Zawiodłem się na tobie, Fernando.
-Ale Jose... – lekarz próbował zatrzymać mężczyznę, lecz na próżno.

Dwóch zakochanych mężczyzn jechało w milczeniu, tylko radio nadawało program lokalny. Jose nie wiedział, co powiedzieć Mariano. Było mu bardzo wstyd za przyjaciela, lecz nie mógł zagwarantować ukochanemu, czy taka sytuacja się nie powtórzy. Poza tym martwiła go wizja przyszłej rozmowy z Aurą.
-Może to był zły pomysł –powiedział Mariano. – Może nasz związek nie ma szans.
-Nie mów tak! – poprosił Jose. – Będziemy walczyć o nasze uczucie, bo warto. Inni homoseksualiści dają sobie rade, dlaczego my mielibyśmy się poddać.
-Masz tak dużo do stracenia. Nie chcę, żebyś kiedyś żałował, że się ze mną związałeś.
-Nigdy nie będę żałował, bo cię kocham Mariano – powiedział z przekonaniem Jose i pogładził kierowcę po głowie. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz kochanie.

Don Rodolfo dawno już nie rozmawiał z synem i coraz bardziej się o niego martwił. Ślub z Aurą Marią wciąż majaczył w bliżej nieokreślonej przyszłości, oceny na studiach nie zachwycały, nigdy nie mógł zastać syna w domu.
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę wejść.
-Witaj Rodolfo – Gustavo wszedł do gabinetu i usiadł na krześle. – Nie wiem, czy cię to zainteresuje, ale dowiedziałem się paru nieciekawych rzeczy o twoim synu.
-Czyżbyś go szpiegował? – spytał ze złością Rodolfo
-O co mnie posądzasz? – oburzył się Bautista. – Wiem jednak, że widziano go na mieście w klubach gejowskich.
-Insynuujesz, że mój syn jest homo? – rozgniewał się Munoz. – Jesteś bezczelny. Zajmij się lepiej pracą, a nie rozsiewaniem plotek.
-Możesz mi nie wierzyć – stwierdził mężczyzna. – Ale zapewne niedługo sam się przekonasz. Dobrze wychowałeś synalka, nie ma co – dodał wychodząc.
-Przeklęty! – zaklął pod nosem Rodolfo. – Jose nigdy nie będzie gejem.

-------------------------------------------


Odcinek siedemnasty

W ośrodku rehabilitacyjnym Lucia jak zawsze zasnęła przed telewizorem. Telenowela już się skończyła i leciał jakiś program rozrywkowy. Nadia wzięła pilot u już miała wyłączyć , kiedy spiker zapowiedział:
-A teraz przedstawię państwu najnowszy przebój debiutującego wokalisty, Jose Augusto Munoza, syna znanego potentata finansowego. Piosenka nosi tytuł Primera vez.
Na ekranie pojawił się jakiś eteryczny blondyn w towarzystwie ognistego bruneta o kręconych włosach. Kobiecie na moment mignął przed oczyma jakiś obraz i równie szybko zgasł. Wyłączyła telewizor i wyszła z świetlicy.

Jose Augusto wrócił do domu i zapukał do pokoju Aury Marii.
-Proszę.
-Cześć. Czy masz chwilkę czasu? – zapytał chłopak.
-Jasne, siadaj – zaprosiła go Aura. – Chcesz może trochę soku?
-Nie, dziękuję. Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać.
-Zamieniam się w słuch – powiedziała dziewczyna.
-Właściwie nie wiem, od czego zacząć, to dla mnie bardzo trudne. Nie chciałbym, żebyś przeze mnie cierpiała, ale gdybym to przed tobą ukrył, cierpiałabyś jeszcze bardziej.
-O co chodzi, zaczynasz mnie martwic – zaniepokoiła się Aura Maria.
-Jestem gejem, kocham Mariano i nie mogę się z tobą ożenić – powiedział na jednym tchu Jose.
-O kurczę! – dziewczyna otworzyła szeroko oczy. – Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?
-Balem się, nie byłem pewien. Nie chciałem cię skrzywdzić. Czy będziesz mnie teraz nienawidzić do końca życia? – spytał smutno mężczyzna.
-No co ty, głuptasie – Aura poczochrała go po czuprynie. – Zależy mi na twoim szczęściu. Zresztą, szczerze mówiąc, nie chciałam być twoja żoną, bez urazy.
-Jesteś cudowna Auro, uwielbiam cię – krzyknął radośnie Jose.
-Ja ciebie też, braciszku – odparła Aura Maria i pocałowała go w czoło.

Don Rodolfo wychodził właśnie z biura, gdy zatrzymał go Gustavo.
-Czego jeszcze chcesz? – spytał szybko mężczyzna. – Powiedziałem ci wszystko, co miałem do powiedzenia.
-Musisz cos zobaczyć – odpowiedział Gustavo.
-Nic nie musze, nie mam ochoty uczestniczyć w twoich gierkach.
-Nie chciałbyś obejrzeć teledysku własnego syna? – zdziwił się wspólnik. – Co z ciebie za ojciec?
-Co ty bredzisz, jakiego syna?
-Od rana puszczają go wszystkie stacje telewizyjne, nagrałem dla ciebie.
Don Rodolfo wszedł do sali konferencyjnej, a Gustavo uruchomił odtwarzacz video. Za chwilę z głośników popłynęła muzyka, a na ekranie pojawiło się dwóch mężczyzn. Jose Augusto Munoz śpiewał o swej pierwszej miłości, wpatrzony w oczy kierowcy Aury Marii.
-----------------------------



Odcinek osiemnasty

-Co to ma znaczyć? – don Rodolfo uderzył pięścią w stół. – Już ja zrobię z tym porządek.
Gustavo został sam w sali, napawając się uczuciem triumfu.

Mariano właśnie przygotowywał sobie kanapkę, gdy czyjeś ręce obłapiły go z tyłu.
-Witaj kochanie – zamruczał słodko znajomy głos.
-Chcesz może kanapeczkę z pasztetem? – zapytał kierowca.
-Zrobiona przez ciebie, smakuje jak ambrozja – rozkoszował się mężczyzna.
-Jak zareagowała Aura? – spytał Mariano.
-Dobrze, to naprawdę wspaniała dziewczyna. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy byli razem – chwycił szofera za rękę i przygarnął do siebie.
-Po moim trupie – don Rodolfo niepostrzeżenie stanął w drzwiach. – Sanchez, pakuj swoje manatki i wynoś się jak najszybciej, odprawę dostaniesz pocztą
Mariano posłusznie wyszedł z kuchni, a Jose chciał pójść za nim.
-Z tobą jeszcze nie skończyłem. Dość tych cyrków, chcesz, żeby z naszej rodziny śmiał się cały Meksyk? Nie pozwolę ci dalej kompromitować mojego nazwiska.
-Ale tato... – próbował protestować Jose.
-Żadnych ”ale”...Ten kocmołuch się wynosi, a ty bierzesz się za naukę i żenisz z Aurą. Chcesz złamać serce tej biednej dziewczynie – spytał don Rodolfa.
-Ona mnie nie kocha i nie chce za mnie wyjść!
-Nieważne. Nie spotkasz się już więcej z tym chłopakiem, dopilnuję tego – powiedział ojciec i wyszedł z kuchni, zamykając w niej syna od zewnątrz.

Mariano pakował się, połykając łzy. Jego szczęście trwało tak krotko i kosztowało go tyle cierpienia. Rozmyślania przerwał mu szef, który bez pukania wszedł do pokoju.
-Widzę, że mnie posłuchałeś. Rozsądny z ciebie chłopak. Chyba nie myślałeś, że Jose cię naprawdę kocha?
-On mnie kocha! – zawołał z przekonaniem kierowca.
-To gdzie teraz jest? Byłeś dla niego tylko zabawką, kaprysem bogatego chłopca. Co mężczyzna taki jak on, mógłby widzieć w czymś takim jak ty? – zakpił don Rodolfa.
-Jest pan bardzo okrutny – stwierdził Mariano.
-Nie obchodzi mnie zdanie takiego pachołka jak ty. A teraz mnie posłuchaj – wyniesiesz się daleko stąd i nigdy nie wrócisz. Najlepiej wracaj do dziury, z której cię wyciągnąłem.
-Nie będzie mi pan dyktował, co mam robić – postawił się młody mężczyzna.
-Masz, tu są pieniądze od Jose. Weź je i wynoś się stad.
-On nie mógłby czegoś takiego zrobić.
-Ale zrobił. Pogódź się z tym i odejdź z godnością, o ile wiesz, co oznacza to słowo.

Jose bezradnie siedział w kuchni, gdy zajrzał do niego ojciec.
-Już po sprawie. Ten drań wyłudził ode mnie pieniądze i odszedł z tego domu. Na zawsze.
--------------------------


Odcinek dziewiętnasty

Mariano stanął przed drzwiami rodzinnego domu. Zapukał kilka razy, ale nikt nie odpowiadał. Pociągnął za klamkę – było zamknięte. Usiadł wiec na schodkach przed domem. Po jakim czasie zauważył przechodzącą sąsiadkę.
-Dzień dobry Dona Cantalicia, czy nie wie pani, gdzie mogła wyjść moja mama?
-Dawno cię tu nie było, Mariano. Niestety, twojej mamy nie ma we wsi już od kilku tygodni i nikt nie wie, gdzie mogła pojechać.
-To do niej niepodobne – zmartwił się mężczyzna.
-Wiem, myśleliśmy, że może pojechała do ciebie, ale jeśli nie, to będzie trzeba rozpocząć poszukiwania.

Dzień był piękny, lecz dla Jose stracił wszystkie barwy. Jak Mariano mógł tak zakpić z jego uczuć? Czy był z nim tylko dla pieniędzy? Przecież wydawał się taki szczery i uczciwy. W dodatku Fernando tez go zawiódł i Jose nie miał się komu wyżalić. Nagle cos sobie przypomniał i wyciągnął komórkę.
-Cześć Alex.
-Witaj. Nie spodziewałem się twojego telefonu – powiedział zdziwiony mężczyzna.
-Nadal się na mnie gniewasz? – spytał Jose.
-Ależ skąd. Czy coś się stało, masz taki smutny głos?
-Mariano mnie rozczarował, ale nie chce o tym rozmawiać. Spotkamy się? – zapytał młody Muñoz.
-Oczywiście. Za pół godziny w naszym klubie. Trzymaj się.
Enrique przysłuchiwał się rozmowie.
-Ktoś tu chyba będzie miał dziś szaloną noc.
-Tak i to na pewno nie będziesz ty – zaśmiał się zadowolony Alex.
-Czyżbyś znudził się mym jędrnym ciałem? – udał zmartwionego Enrique. – Z rozpaczy pójdę do kosmetyczki. Albo nie, na solarkę. A może ufarbuję włosy? Straciły połysk i są przesuszone.
-Przestań ględzić! – uciszył go impresario. –Wyprasuj lepiej moją koszulę.
-Już się robi! – blondyn zasalutował i zniknął w łazience.
---------------------------------


Odcinek dwudziesty

Jose Augusto pił drinka za drinkiem. Ze smutkiem spoglądał na pary zakochanych, patrzące sobie w oczy. Nagle Dj puścił Primera vez.
-Mariano.. – wyszeptał z bólem mężczyzna.
Wtem do klubu raźnym krokiem wszedł Alex.
-Dość tego smutku! – powiedział do Jose. – Zaraz zmienię wyraz twojej twarzy w radosnego bananka.
-Ciekawe jak – powiedział posępnym głosem mężczyzna.
-Mam swoje sposoby – uśmiechnął się impresario i położył mu rękę na kolanie.

Mariano nie wiedział, od czego zacząć poszukiwania. Z pomocą Cantalicii zgłosił zaginięcie matki na policji i obdzwonił okoliczne szpitale, lecz nie dowiedział się niczego, co mogłoby mu pomóc. Postanowił zatem wrócić do stolicy, aby tam zasięgnąć rady fundacji zajmującej się poszukiwaniami zaginionych osób. Ach, gdyby Jose mógł być z nim. Pewnie teraz świętował sukces singla i śmiał się z naiwności niewykształconego wieśniaka. Mariano odgonił te myśli, ponieważ najważniejszą sprawą było teraz dla niego odnalezienie matki.

-Kto by pomyślał, że Mariano weźmie od twojego ojca pieniądze – zdziwił się Alex po skończonej opowieści Jose.
-Sam nie mogę w to uwierzyć – przyznał mężczyzna. – Jednak nie próbował nawet się ze mną pożegnać. Tak mu zaufałem i wyszedłem na głupca.
-To on wyszedł na głupca. Stracił tak wspaniałego faceta jak ty. Ale jeszcze znajdziesz swoje szczęście.
-Daj spokój. Przestałem już wierzyć w miłość – odpowiedział zrezygnowany Jose.
-Ale ja w nią wierze – Alex wziął dłoń Munoza i ucałował każdy jego palec.
Piosenkarz cofnął rękę.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie jestem jeszcze gotowy.
-Będę cierpliwy Jose, bo wiem, że warto. Nie skrzywdzę cię tak jak Mariano.
-Nie chce już o nim słyszeć, pójdźmy zatańczyć – zaproponował mężczyzna i poszli na parkiet.

Gustavo spotkał don Rodolfa na korytarzu w firmie.
-I jak tam twój synek, przedstawił ci narzeczonego? – spytał złośliwie Bautista.
-Dla twojej wiadomości – Jose nie jest gejem, to był tylko chwyt marketingowy w celu promocji jego singla – odpowiedział spokojnie starszy Munoz, choć w środku wszystko mu się gotowało.
-Uwierzyłeś w to?
-Ufam mojemu synowi o wiele bardziej niż tobie – zakończył dyskusję don Rodolfo. – Zamiast wertować brukowce, zajmij się lepiej pracą.
„To jeszcze nie koniec” – pomyślał Gustavo i zacisnął dłonie w pięści. – „To jeszcze nie koniec”.

--------------------------


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Notecreo
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Mar 2008
Posty: 10516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: La mujer

PostWysłany: 12.11.2008, Śro, 12:55    Temat postu:

Odcinek dwudziesty pierwszy

Mariano był załamany. Nigdzie nie było żadnych informacji na temat jego matki. Jakby zapadła się pod ziemię. Czuł się tak samotny, jak nigdy przedtem. Usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach.
-Coś się stało, czy mogę w czymś pomóc? – spytał jakiś mężczyzna.
Kierowca podniósł głowę i ujrzał przystojnego blondyna z zawadiackim błyskiem w oku.
-Wszystko w porządku – odrzekł.
-Odniosłem odmienne wrażenie – uśmiechał się mężczyzna. –Może chciałbyś o tym porozmawiać? Mam chwilkę czasu.
-Wolałbym pana nie zanudzać moimi problemami – odparł Mariano.
-Jakiego pana? – zaśmiał się nieznajomy. – Mam na imię Enrique. Dasz się porwać na kawę?
-Dobrze – zgodził się Sanchez, bo bardzo potrzebował rozmowy z kimś życzliwym.

Jose obudził się w znanym mu już mieszkaniu Alexa z pulsującym bólem głowy. Skrzywił się.
-Źle się czujesz? – spytał troskliwie menedżer, przeżuwając bułkę z pasztetem. – Coś cię boli?
-Łeb mi pęka – wyjęczał młody piosenkarz i opadł na poduszki.
-Nie dziwne, tyle wczoraj wypiłeś. Zaraz przyniosę ci jakieś proszki.
"Proszki nie pomogą na złamane serce" – pomyślał Jose.

-Mam pomysł – oznajmił Enrique po wysłuchaniu historii Mariano.
-Jaki? – spytał z nadzieją mężczyzna.
-To proste, trzeba z tym pójść do telewizji. Są specjalne programy, w których ludzie ogłaszają, ze zaginął ktoś z ich rodziny.
-Ale jak się tam dostać. Nie znam nikogo z telewizji.
-Wystarczy, że ja znam – stwierdził Enrique. Jutro cię tam zaprowadzę. Zobaczysz, to na pewno pomoże. Wszyscy oglądają telewizję.
-Chyba masz rację – przyznał Mariano. – Dziękuję za pomoc. Jesteś bardzo dobrym człowiekiem.
-Odwdzięczysz mi się, gdy dasz się zaprosić na kolację – uśmiechnął się filuternie kochanek Alexa.
-------------------------------


Odcinek dwudziesty drugi

Jose czuł się bardzo źle. Nie chciał robić nadziei Alexowi. Nie powinien go wykorzystywać, aby zapomnieć o Mariano. Mariano... Co się z nim teraz działo? Czy myślał choć trochę o nim? Pewnie cieszył się z pieniędzy, które dostał od ojca Jose. Jak mógł tak postąpić, to było takie podłe i wyrachowane. Drzwi do pokoju młodego Munoza otworzyły się i pojawiła się w nich główka Aury.
-Przeszkadzam? – zapytała.
-Ależ skąd, wejdź – zaprosił ją chłopak.
Dziewczyna weszła i usiadła na łóżku.
-Widzę, że nie za wesoło z tobą – stwierdziła po chwili. –Wytłumacz mi, co się stało? Dlaczego Mariano już tu nie pracuje? Wujek nabrał wody w usta i nic nie mogę z niego wyciągnąć.
-Nie mam siły o tym mówić – westchnął Jose – Mariano zachował się bardzo źle i lepiej, ze odszedł.
-Biedaku – Aura przysunęła się i przytuliła chłopaka. – Chyba Mariano złamał ci serce. Mam pomysł, chodźmy do kina na jakąś głupią komedię. To pomoże ci choć na chwilkę.
-Dziękuję siostrzyczko, jesteś kochana – uśmiechnął się Jose. – To na co idziemy?

-Poznałem bosssskiego faceta – takimi słowami przywitał Alexa rozentuzjazmowany Enrique.- –Prawdziwy cukiereczek. Czarne kręcone włosy, piękna klata, zabójcze mroczne spojrzenie. Mmm, na sam jego widok cieknie mi ślinka.
-To idź sobie wytrzyj brodę. – odparł znudzony impresario.
-Jesteś bezduszny. Ja przeżywam uniesienia estetyczne, a ty mnie gasisz.
-Ty i te twoje uniesienia „estetyczne”. Skończą się pewnie po pierwszym razie.
-Za kogo ty mnie masz? – obruszył się Enrique. – Czy to moja wina, ze mam wysoko ustawioną poprzeczkę?. Nigdy nie zrozumiesz mej artystycznej duszy.
Alex otworzył gazetę, dając w ten sposób do zrozumienia przyjacielowi, że nie chce kontynuować rozmowy
-Gbur! – parsknął Enrique. – Idę sobie od ciebie na kolację z moim Herkulesem.
-A idź sobie, ja cię nie zatrzymuję.
-Jesteś zazdrosny, przyznaj się, no przyznaj – zaczął kokietować Enrique.
-Niesamowicie – odpowiedział Alejandro i wyszedł do kuchni zrobić kanapkę z pasztetem.

Paparazzi z brukowej gazety „Los chismes” (Plotki) umówił się z anonimowym informatorem, który miał do pokazania skandalizujące zdjęcia dotyczące pewnej osoby, której gwiazda dopiero zaczęła świecić na firmamencie muzyki pop. Ojcem owej gwiazdy był jednak jeden z najpotężniejszych rekinów finansjery Meksyku, Don Rodolfo Munoz.
------------------------------------------------------


Odcinek dwudziesty trzeci

Kiedy Mariano wszedł do restauracji, Enrique już na niego czekał.
-Ale z ciebie przystojniak – powiedział na powitanie.
-Zawstydzasz mnie – odparł speszony Mariano.
-Skromniś z ciebie, a niesłusznie. Na co masz ochotę? – zapytał Enrique, przeglądając kartę dań.
-Czy są tutaj tortille?
-Widzę, ze nigdy nie byłeś w takim miejscu. To francuska restauracja. Polecam ci pasztet z wątróbek gęsich.
-O, pasztet! – ucieszył się Mariano. – Lubię kanapki z pasztetem.
W oczach Enrique pojawił się błysk.

Ojciec Luis wrócił na prowincję, ale wciąż nie mógł zapomnieć o Cristinie. Czuł, że nie dopełnił swej powinności. Stchórzył. Zostawił ją, nieświadomą własnej tożsamości i skazał na życie w tym zakładzie. Nawet nie potrafił o tym porozmawiać ze swoim spowiednikiem. Nie był jeszcze gotowy na starcie z demonami przeszłości. Próbował ukryć się przed nimi za murami klasztoru, ale na próżno. Bóg chyba dał mu znać, że musi posprzątać to, co kiedyś nabałaganił.

-Dobrze, wiec jutro o dziewiątej jesteś umówiony na wywiad. Przyjadę po ciebie o ósmej. Pa, kotku.
Ledwo Alex odłożył słuchawkę, gdy rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Był to oczywiście Enrique.
-Zapomniałem kluczy.
-Wcale mnie to nie dziwi, wybiegłeś tak podekscytowany,żze mógłbyś równie dobrze zostawić tu swoja głowę.
-Zazdrościsz. Ach, nawet nie masz pojęcia, jak pięknie wyglądał dziś mój Herkules – rozmarzył się Enrique. – My dwoje, delikatne dźwięki skrzypiec, świece na stoliku i pasztet. Wyobraź sobie, że on uwielbia pasztet. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności! Zawsze wiedziałem, że podobieństwa się przyciągają. Zaprosiłem go na kanapeczkę z pasztetem – oblizał się ze smakiem.
-Hehe, chyba nie chodzi ci tylko o kanapeczkę – zaśmiał się Alex i wykonał wymowny gest.
-Psujesz me romantyczne uniesienie – zasmucił się Enrique. – Dlaczego ty zawsze musisz być tak przyziemny. A propos, masz może ochotę na bułeczkę?

-----------------------------------------------------------------



Odcinek dwudziesty czwarty

W budynku telewizji panował wielki gwar i tłok, jak zawsze w godzinach porannych. Jose przeciskał się z Alexem do studia programu śniadaniowego, gdy niespodziewanie stanął oko w oko z Mariano. Na chwile zabrakło mu tchu. Nie widział go już miesiąc, lecz okazało się, ze czas nie osłabił siły jego uczuć.
-Cco co ty tutaj robisz? – wyjąkał Jose.
-Mam nagranie programu „Donde estas?” * – wyjaśnił Mariano.
-Kogo szukasz? – spytał mężczyzna.
-Zaginęła moja matka, szukam jej już od miesiąca – odparł ze smutkiem kierowca.
-Przykro mi, naprawdę nie wiedziałem – wyznał Jose. – Czy może my porozmawiać po nagraniach?
-Jose – syknął Alex ze zniecierpliwieniem. – Spóźnimy się.
Młody Munoz dopiero wtedy przypomniał sobie o istnieniu menadżera.
-Przepraszam Alejandro, jeszcze chwileczkę – poprosił Jose. – Poczekasz? – zwrócił się do byłego szofera.
-Oczywiści – odparł Mariano i spojrzał blondynowi prosto w oczy.
-O, tu jesteś! – nagle wkroczył Enrique. – Kupiłem ci kawkę i bułkę z twoim ulubionym.... – tu przerwał i stanął jak wryty, wpatrując się z niedowierzaniem w Alexa. Mężczyzna przesłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-Z yyy z...Widzę, że masz towarzystwo – dokończył trochę bez sensu Enrique.
-To Jose Augusto Munoz i jego impresario Alex – przedstawił mężczyzn Mariano.
-Miło mi – odparł Enrique.

Ojciec Luis Dominguez wrócił zmęczony na plebanie. Jego gosposia, Pancha, jak zawsze oglądała telewizję, skacząc po kanałach. Stanął w drzwiach i zerknął na ekran. Jakiś delikatny blondyn o niebieskich oczach, najprawdopodobniej gwiazdka pop, udzielał wywiadu. Pancha ze znudzeniem przerzuciła kanał i ksiądz ujrzał tym razem ognistego bruneta z bujna fryzura, który mówił o czymś ze smutkiem malującym się na przystojnej twarzy. Na ekranie pojawiła się fotografia kobiety, w której duchowny od razu rozpoznał Cristinę.
-Proszę przygłosnić – poprosił gosposię.
Pancha wypełniła prośbę swego pracodawcy.
„Ktokolwiek wie o losach mojej matki, Cristiny Sanchez, proszony jest o kontakt z podanym numerem telefonu...” – popłynął z ekranu głos młodego chłopaka.

-Czemu nie powiedziałeś, że spotykasz się z tym wieśniakiem? – wściekł się Alex.
-Nie wiem, o kim mówisz. –udawała niezorientowanego Enrique.
-Dobrze wiesz, chodzi mi o tego całego Mariano.
-Herkulesa – poprawił go mężczyzna.
-A ty co, Dejanira* jesteś? – zakpił Alex. – Powinieneś był powiedzieć mi, że zamierzasz przyprowadzić go do telewizji.
-Skąd miałem wiedzieć, ze twój znienawidzony rywal i mój miłośnik pasztetu to jedna osoba. Niejednemu psu na imię Burek.
-Nie oglądałeś mojego teledysku? – spytał zdziwiony Alex.
-Nie – przyznał Enrique. – Byłem zazdrosny. Ale już mi przeszło.
-Wszystko się teraz skomplikowało – westchnął Alejandro. – Twój Herkules tym razem nie posprząta tej stajni Augiasza.

*Donde estas?- (hiszp.) Gdzie jesteś?
* Dejanira.- (mit.) żona Herkulesa
------------------------------------------------------
Odcinek dwudziesty piąty

-I wtedy mój ojciec powiedział, że wziąłeś od niego pieniądze w zamian za zakończenie związku – relacjonował Jose.
-Co? To kłamstwo. Pan Rodolfo proponował mi pieniądze, które dałeś mu, aby się mnie pozbyć. Ale ja nie jestem na sprzedaż! – oburzał się Mariano.
-Nie dawałem mu żadnych pieniędzy – sprostował Jose. – Wychodzi na to, że mój ojciec oszukał nas obu.
-A to drań! – zaklął kierowca i zaraz się zreflektował. – Przepraszam, nie powinienem tak mówić, w końcu to twój tata.
-Daj spokój – żachnął się chłopak. – Postąpił podle i zasłużył na mocne słowa. Na szczęście fortuna zetknęła nas znowu razem, żebyśmy mogli sobie wszystko wyjaśnić. – spojrzał Mariano głęboko w oczy. – Teraz nic nas nie rozdzieli, jeśli tylko zechcesz mi wybaczyć, że ci nie zaufałem.
-Ja również uwierzyłem twemu ojcu, wiec jesteśmy kwita – stwierdził kierowca i lekko musnął wargami usta Jose. Mężczyzna zadrżał. Po chwili obaj zatonęli w namiętnym pocałunku.

Alex miotał się po pokoju jak rozjuszony tygrys i co chwila sprawdzał komórkę.
-Jeszcze mi nie odpisał. Co oni tam robią?
-A jak myślisz? Raczej nie delektują się smakiem kanapek z pasztetem – wyraził przypuszczenie Enrique.
-Nie denerwuj mnie, nie jestem w nastroju do żartów! – mężczyzna napiął się, aż cala twarz mu poczerwieniała. – Musze coś z tym zrobić, nie mogę tak tego zostawić. Alejandro Peniche tak łatwo się nie poddaje.
-O, i przy okazji uwolnisz mojego Herkulesa – dodał Enrique.
-Dobry pomysł – rozjaśnił się Alejandro. – Pomożesz mi w odzyskaniu Jose i sam na tym skorzystasz.
-Podoba mi się to – mlasnął z zadowoleniem blondyn. – A teraz zamieniam się w słuch.

Po emisji ostatniego odcinka Donde estas? Dyspozytor w telewizji odebrał wiele telefonów. Niestety, przeważającą część jego rozmówców stanowili żartownisie, naciągacze i mitomani. To była norma. Trzeba było cierpliwie selekcjonować uzyskane informacje. Zmęczony mężczyzna wstawił wodę na kawę i rozłożył gazetę. Właśnie śledził najnowsze wyniki NBA, gdy lekturę przerwał mu dzwonek. Bezzwłocznie podniósł słuchawkę.
-Canal uno, słucham.
-Dzień dobry. Wiem, gdzie przebywa kobieta ze zdjęcia, Cristina Sanchez.
Cśs w glosie rozmówcy sprawiło, ze dyspozytor uznał go za osobę godna zaufania.
-Można prosić o pańską godność?
W słuchawce rozległo się westchnienie.
-Skoro tak trzeba. Nazywam się Luis Dominguez.
-L-U-I-S D-O-M-I-N-G-U-E-Z. – przeliterował mężczyzna. – musiałem dopełnić formalności.
-Rozumiem. Ta kobieta przebywa obecnie w ośrodku rehabilitacyjnym prowadzonym prze siostry zakonne. Straciła pamięć, dlatego nadano jej imię Nadia.
-Proszę się nie rozłączać – polecił dyspozytor. –Zapiszę dokładny adres placówki.
-------------------------------------------


Odcinek dwudziesty szósty

Jose obudził się i uświadomił sobie, że znowu jest z Mariano. Na wspomnienie wczorajszych pocałunków uczucie szczęścia wypełniło jego duszę. Mariano... Jak dobrze, że ta koszmarna sytuacja okazała się tylko nieporozumieniem. Wszystkiemu winien był jego ojciec. Dlaczego na siłę chciał go unieszczęśliwić? To, co zrobił, było tak okrutne. W powietrzu rozległa się melodyjka telefonu komórkowego.
-Tak, słucham.
-Tu Alex. Obudziłem cię?
-Ależ skąd – zaprzeczył chłopak.
-Wpadłem na taki pomysł. Otóż może wybralibyśmy się w czwórkę na jakąś imprezę. Ja, ty, Mariano i jego znajomy.
-Naprawdę tego chcesz?
-Oczywiście. Wiem, że nie zaczęliśmy za dobrze, ale sądzę, że wszystko jeszcze można naprawić.
-Jeśli o mnie chodzi, to bardzo chętnie, ale muszę to skonsultować z Mariano.
-Nie ma sprawy. Będziemy w kontakcie.

-Widzę, że rybka połknęła haczyk – stwierdził Enrique.
-O tak – Alejandro zatarł ręce. – Jose niczego nie podejrzewa. Myśli, ze chciałbym się zaprzyjaźnić z Mariano. Naiwniak.
-Mój Herkules, tak bardzo się za nim stęskniłem. Za nim i naszym wspólnym pasztetem.
-Czy ty nie masz innego tematu. Nic tylko pasztet i pasztet – zdenerwował się nagle impresario.
-Czepiasz się. Nigdy mnie nie zrozumiesz, bo masz zbyt prozaiczna duszę. Nie to, co ja i Mariano.
-Zrób się dzisiaj na bóstwo. Ostatnio zrobiły ci się wory pod oczami –doradził kochankowi Alex.
-Naprawdę? – zaniepokojony mężczyzna pobiegł się przejrzeć w lusterku – Boże, przecież mój Herkules rzuci mnie, gdy zobaczy moją pomarszczoną twarz.
Enrique włożył płaszcz i pobiegł do apteki po krem przeciwzmarszczkowy.

Mariano i Jose spotkali się w parku i przywitali namiętnym pocałunkiem.
-Jeszcze nie wierze, że ten koszmar się skończył – wyznał Mariano.
-Ja też, ukochany. Ale nie wracajmy do tego. Wiesz, dziś zadzwonił do mnie Alex i zaproponował wyjście na imprezę.
-Tobie? – zapytał z nutka zazdrości Mariano.
-Nie, głuptasie. Zaprosił ciebie, mnie i twojego znajomego, jak mu tam było?
-Enrique.
-No właśnie, Enrique. Może wpadł w oko Alexowi. Pasowaliby do siebie – stwierdził Jose. – To jak, przyjmujemy zaproszenie?
-Tak – odparł Mariano, nie zdając sobie sprawy, ze dał się wciągnąć się pułapkę.
---------------------------------------

Odcinek dwudziesty siódmy

Przez cały wieczór Alex był nadzwyczaj miły dla Mariano, choć wprawne oko zauważyłoby w jego zachowaniu pewien fałsz. Jose czuł się jednak tak szczęśliwy, że nie zwrócił na to uwagi. Po jakimś czasie dołączył do nich Enrique i bawili się w czwórkę. Jose śpiewał piosenki na karaoke, patrząc Mariano prosto w oczy, a Alejandro udawał, że jest zainteresowany swym kochankiem. Kiedy młody piosenkarz odłożył mikrofon, zauważył, że jego ukochany ma pusta szklankę.
-Przynieść ci drinka, kochanie? – zapytał.
-Siedź sobie, właśnie miałem sobie zamówić, to wezmę też dla Mariano – zaoferował się Alex.
-To miłe z twojej strony, dziękuję.
Jose i Mariano zatonęli w romantycznym pocałunku, zapominając o całym świecie. Świat jednakże o nich nie zapomniał. To, co zdawało im się błyskiem stroboskopu, było w rzeczywistości fleszem aparatu fotograficznego.
Tymczasem Alex zamówił dwa kolorowe drinki i do jednego z nich wrzucił niepostrzeżenie małą pigułkę. Następnie wrócił jak gdyby nigdy nic do siedzących na kanapie znajomych i postawił przed szoferem szklankę z alkoholem.
-Napijmy się za miłość – Enrique wzniósł toast.
-Za miłość! – powtórzyli wszyscy zgodnym chórem.
Po pewnym czasie Alex wyciągnął Jose na bok, pod pretekstem omówienia z nim szczegółów dotyczących wydania płyty. Z Mariano zaś zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Kolory i dźwięki wirowały jak szalone, a na swym ciele poczuł czyjeś łapczywe ręce i usta.
-Jose? – zapytał nieprzytomnie.
-Tak, kochanie – odparł uspokajający głos. – Pragnę cię teraz. Chodźmy do łazienki.
Mariano podążył posłusznie za mężczyzną.

Kilkanaście minut później Jose i Alex wrócili na kanapę.
-Gdzie oni się podziali? – zdziwił się piosenkarz.
-Chyba widziałem ich, jak szli w kierunku łazienki – podpowiedział Alejandro. – Chodźmy ich poszukać.
Jose wszedł pierwszy. Wybiegł po chwili i oparł głowę o ścianę, a z oczu płynęły mu łzy.
Alex wszedł po nim, ale już wiedział, co ujrzy. W kabinie Enrique i Mariano uprawiali seks.

Rodolfo Munoz jak zawsze rano przeglądał codzienna prasę. Śledził kursy akcji na giełdzie i bieżące wydarzenia polityczne. Nagle jego wzrok padł na okładkę plotkarskiej gazety, którą kupowała jego służąca. Widniało na niej wielkie zdjęcie blondyna, całującego się namiętnie z brunetem w jakimś klubie, a pod nim podpis „Gejowskie zabawy dziedzica Munoz”. Patrzył z niedowierzaniem na wielkie litery nagłówka, mając nadzieję, że to wszystko to jakiś zły sen. Serce biło mu jak oszalałe i poczuł, że jego ręka zaczyna drętwieć. Zaczął szukać leku na serce, ale widocznie zostawił go w swoim pokoju. Chciał wykręcić numer pogotowia, ale palce odmówiły mu posłuszeństwa i komórka wypadła mu z dłoni. Złapał się za serce i spadł z krzesła, ściągając obrus i zastawę stołową.
--------------------------------------------------



Odcinek dwudziesty ósmy

Jose wracał do domu bardzo przybity po zdradzie Mariano. Noc spędzona z Alexem nie zdołała zagłuszyć w nim uczucia dojmującej pustki. Czul się nie w porządku w stosunku do impresario, gdyż ten mógł sobie robić z związku z tym złudne nadzieje, Jose zaś nie miał ochoty z nikim się spotykać, pragnął zamknąć się w pokoju na cztery spusty i pocierpieć sobie bez świadków. Smutne przemyślenia przerwał mu sygnał karetki pogotowia. Pojazd pędził w kierunku jego rezydencji. W bramie stała gospodyni, dając znaki sanitariuszom. Serce chłopaka zabiło z niepokoju. Z domu wybiegła Aura Maria i po chwili z domu wyniesiono na noszach ojca Jose.
-Co się stało? – zapytał zdenerwowany Munoz.
-Kim pan jest? – odpowiedział pytaniem na pytanie sanitariusz.
-Jestem synem tego mężczyzny. Tato, słyszysz mnie?
-Proszę go nie męczyć! – rozkazał pielęgniarz.
-Wujek miał chyba zawał – odparła Aura Maria przez łzy.
-Ale...Jak to możliwe? – pytał zrozpaczony Jose.
Dziewczyna podała mu gazetę.
-O Boże, to wszystko przeze mnie! – załamał się piosenkarz. – To moja wina, jestem wyrodnym synem!
-Nie mów tak, to mu nie pomoże.
-Czy macie zamiar gadać dalej, czy jedziecie z nami? – zapytał pielęgniarz.

-I jak nocka? – spytał Enrique po powrocie do domu. Spojrzał na rozbebeszone łóżko i uśmiechnął się znacząco. – Widzę, ze było małe bara bara.
-A co, tylko tobie się należy? – roześmiał się Alex. – Ładnie sobie poradziłeś z tym wieśniakiem.
-Trochę szacunku – upomniał go kochanek. – To Herkules, a nie żaden wieśniak.
-Niech ci będzie, że Herkules. Póki trzyma się z daleka od Jose, mogę go nawet nazywać Księciem Walii.
-Herkules wystarczy – zgodził się łaskawie Enrique. – Gdzie jest pilot? Zaraz zaczyna się mój ulubiony teleturniej.
Alex włączył telewizor. Właśnie kończyły się wiadomości i reporter podawał newsa z ostatniej chwili.
-Znany biznesmen, jeden z najbogatszych ludzi w kraju, miał dziś rano poważny zawłl serca. Jego stan określa się jako bardzo ciężki.

Mariano przez cały ranek wymiotował i z bólem przypominał sobie wydarzenia ostatniej nocy, nie mógł zrozumieć, dlaczego nie odepchnął Enrique, dlaczego uległ jego pocałunkom. Nie przerwał nawet, gdy ujrzał Jose. Czuł się podle, jak śmieć, jak ostatnie ścierwo. Właścicielka pensjonatu, w którym się zatrzymał, zapukała do jego drzwi.
-Telefon do pana.
-Proszę powiedzieć, że mnie nie ma – poprosił Mariano, sądząc, że to Enrique.
-Ale to ktoś z informacją o pana matce.
Kierowca wybiegł jak oparzony na korytarz i prawie wyrwał kobiecie słuchawkę.
-Słucham?
-Pan Mariano Sanchez?
-Tak.
-Otrzymaliśmy informację o miejscu pobytu pana matki. Czekamy na pana, aby pojechać na miejsce i ją zidentyfikować.
-Czy, czy ona żyje? – spytał wystraszony chłopak.
-Tak, niech się pan o nic nie martwi i zjawi jak najszybciej w budynku telewizji. Wszystko wyjaśnimy na miejscu.

Gustavo Bautista z radością przyjął wiadomość o zawale Rodolfa.
-Stary piernik wreszcie wykorkuje i wszystko przypadnie mnie. Na pewno wydziedziczy synalka- pedała – uśmiechnął się triumfalnie i zapalił papierosa.
----------------------------------------------

Odcinek dwudziesty dziewiąty

Mariano wszedł powoli do świetlicy ośrodka rehabilitacyjnego i rozejrzał się dookoła. Jego uwagę przykuła kobieta siedząca samotnie w kącie sali. Odwróciła się i jego serce zabiło mocniej. To była ona.
-Mamo – wyszeptał przez łzy i wyciągnął do niej ramiona, lecz ona tylko patrzyła na niego, obojętna i nieco wystraszona.
-Kim pan jest? – spytała.
-Nie poznajesz mnie? Jestem twoim synem!
Cristina spojrzała błagalnie na swoja opiekunkę, nie wiedząc, jak wybrnąć z trudnej sytuacji.
-Proszę pana, ona straciła pamięć – powiedziała łagodnie zakonnica.
-Czy to odwracalne?
-Trudno stwierdzić cos konkretnego. Mózg wciąż jest dla nas terra incognita. Wypadek wywołał u niej amnezję wsteczną, lecz nie wiadomo, czy odpowiedzialny jest za to uraz mechaniczny, czy doznany szok.
-Siostra dużo wie o medycynie – zauważył Mariano.
-W młodości chciałam zostać lekarką. – uśmiechnęła się zakonnica. – Pan Bóg miał jednak wobec mnie inne plany. Niezbadane są ścieżki, którymi wiedzie nas Pan. – dodała jeszcze, nie wiedząc, jak bardzo te słowa odnoszą się do przyszłości Mariana.

Na szpitalnym korytarzu siedział Jose z twarzą ukryta w dłoniach. Aura zeszła na parter, po kawę z automatu. Do mężczyzny podszedł Alex i przytulił go.
-Słyszałem o tym, co zdarzyło się twojemu ojcu. Tak mi przykro.
-To moja wina. To moja wina – powtarzał Jose jak zahipnotyzowany.
-Nie obwiniaj się. Już wcześniej był chory, jego życie było pełne stresów.
-Nic nie rozumiesz. Zawiodłem go. Zobaczył w gazecie zdjęcie, na którym całuję się z Mariano.
-Nie zauważyłem tam żadnych paparazzich – zdziwił się Alejandro.
Z sali wyszedł lekarz i poprosił Jose Augusta do gabinetu.

Ojciec Luis Dominguez wrócił zmęczony na plebanię. Miał nadzieję, że to już koniec. Spełnił swój chrześcijański obowiązek i poinformował telewizję o miejscu pobytu Cristiny. Teraz wolał zapomnieć o przeszłości i wieść dalej swe spokojne, uporządkowane życie. Los jednak miał wobec niego inne plany. Gospodyni przywitała go nowina:
-Wie ksiądz, że ten bogacz, Rodolfo Munoz, miał zawał i leży w szpitalu? Mówili w wiadomościach, ze długo nie pociągnie.
Duchowny wzniósł oczy do nieba- „Ojcze, widzę, że moja misja jeszcze się nie skończyła.”

Cristina Sanchez przeprowadziła się do pensjonatu, do mężczyzny, który twierdził, że jest jej synem. Czuła się trochę nieswojo, ale Mariano wzbudzał w niej zaufanie i był bardzo serdeczny. Tymczasem szofer postanowił się dowiedzieć, kim był człowiek, który rozpoznał w Nadii jego matkę. Zadzwonił do znajomego z telewizji i dostał namiary na tego mężczyznę. Ojciec Luis Dominguez. Co ksiądz mógł mieć wspólnego z jego mamą? Zdecydował spotkać się z nim i podziękować za pomoc.

W biurze Gustavo Bautista nie tracił czasu. Przygotował już wszystkie papiery, niezbędne do przejęcia firmy i postanowił udać się z nimi do szpitala. Każda minuta była cenna. Musiał wykorzystać ostatnie chwile życia swego pracodawcy, jak również fakt, iż na pewno żywił wielki żal do syna po tym skandalu. ”Jeszcze kilka dni i całe imperium Munoz będzie moje i tylko moje.” – myślał z radością.

Stan Rodolfa poprawił się na tyle, że zezwolono na odwiedziny. Jose Augusto obawiał się jednak, że jego wizyta może zaszkodzić ojcu, dlatego ograniczał się tylko do szczegółowego wypytywania odwiedzających, w jakim nastroju jest jego tata. W pewnym momencie zauważył na korytarzu postać w sutannie, która zmierzała wprost do sali, w której ulokowano starszego Munoza. Zmarszczył brwi, usiłując sobie przypomnieć, czy zna tego duchownego, ale nic nie przychodziło mu do głowy. W końcu uznał, ze może być to kapelan szpitalny.

Luis Dominguez z duszą na ramieniu wkraczał do sali, w której leżał Rodolfo. W tej chwili nie czuł się księdzem z dużym doświadczeniem, lecz młodziutkim, nieopierzonym chłopakiem. Munoz uniósł z wysiłkiem powieki i nieobecnym wzrokiem obrzucił gościa. Nagle jego oczy otworzyły się szeroko.
-Ty…Tutaj? – wykrztusił.
-Tak, to ja – odparł drżącym głosem duchowny.


---------------------------------------------------------
Odcinek trzydziesty- ostatni

Rodolfo nadal wpatrywał się w duchownego osłupiałym wzrokiem.
-Co, co ty tu robisz? Myślałem, że nigdy więcej cię nie zobaczę.
-Ja też, Rodolfo, ja też. Bóg miał chyba jednak inne plany.
-Jaki Bóg, raczej diabeł – mężczyzna przyjrzał się księdzu uważniej. – Zostałeś klechą? Nie, to niemożliwe.
-Tak, dwadzieścia lat temu wstąpiłem do seminarium, pięć lat później przyjąłem święcenia kapłańskie.
-Uciekłeś. Od swojej rodziny, od odpowiedzialności.
-Masz rację – Ojciec Luis zwiesił głowę. – Zawiodłem na całej linii. Byłem młody i nieodpowiedzialny, teraz jednak chcę to wszystko naprawić.
-I przyszedłeś tu mnie dręczyć? Czego ode mnie chcesz?
-Chcę pomóc ci pogodzić się z synem i z samym sobą.

Mariano nie zastał ojca Luisa na plebani. Gosposia powiedziała, że ksiądz pojechał do szpitala, młody Sanchez postanowił więc udać się matką w ślad za nim.

Gazety huczały o skandalu w rodzinie Munoz. Enrique bolała już od tego głowa. Czuł się odpowiedzialny za zły stan zdrowia Rodolfa. Gdyby wiedział, jak to się skończy, nie brałby udziału w tym idiotycznym planie Alexa. Herkules i tak nie chciał się z nim spotkać po tym wszystkim, a najbardziej ucierpiał Jose. Nie dość, że sądził, iż został zdradzony przez swojego ukochanego, to jeszcze jego ojciec wylądował w szpitalu. I to wszystko przez kogo? Przez dwóch pacanów, którzy uknuli intrygę. Teraz Alejandro odgrywał rolę zmartwionego przyjaciela – Enrique nie mógł na to pozwolić. Założył płaszcz i ruszył do szpitala.

Na recepcji poinformowano Mariano, gdzie znajduje się ojciec Luis. Gdy chłopak wysiadł z windy, ujrzał znajome sylwetki. W pierwszej chwili chciał uciec, ale postanowił się opanować.
-Patrz, ten zdrajca tu przyszedł – przywitał go oskarżycielski ton Alexa. – Czego tutaj chcesz, Jose nie chce cię widzieć.
-Nie przyszedłem tu do Jose – Mariano starał się nie patrzeć na blondyna. – Mam inna sprawę do załatwienia.
-Tak, a niby jaką? – Alejandro wziął się pod boki.
-Przyszedłem zobaczyć się z pewnym księdzem.
-I, dobrze, przyda ci się porządna spowiedź – zaczął dogadywać impresario.
-Alex, daj spokój! – Jose pociągnął mężczyznę za rękaw. – Wiem, że chcesz mi pomoc, ale teraz najważniejszy jest tata.
-Przepraszam – menadżer ucichł, nie przestając rzucać Mariano nienawistne spojrzenia. Cristina niczego nie rozumiała z tej całej sytuacji, ale wolała o nic nie pytać.

Gdy ksiądz Luis wyszedł z sali na której leżał Rodolfo, wpadł na jakiegoś postawnego bruneta. Jego twarz wydawała mu się jakoś dziwnie znajoma.
-Ojciec Luis Domiguez? – zapytał chłopak.
-Tak, to ja – odparł mężczyzna.
-Szukałem ojca – brunet wyciągnął dłoń. – Jestem Mariano Sanchez, syn Cristiny.
Dopiero wtedy duchowny spostrzegł, że za Mariano stoi Cristina we własnej osobie.

Gustavo Bautista przekupił pielęgniarkę, żeby wpuściła go do Rodolfa. Nie mógł dopuścić do tego, żeby przełożony umarł, nie zostawiając mu firmy.
-I co, przekonałeś się, że twój synek jest do niczego? Potrafi tylko pedałować.
-Zamknij się, hieno! Przyszedłeś tu żerować na moim nieszczęściu.
-Prawda w oczy kole? Zbudowałeś imperium, ale nie masz komu go zostawić. Przyznaj się do porażki – judził Gustavo. – Nie masz wyboru, musisz oddać mi firmę, inaczej twój potomek doprowadzi ją do ruiny.
-Po moim trupie! Nigdy jej nie dostaniesz! – zdenerwował się Rodolfo.
-Jeśli nie ja, to kto, przecież nie Jose.
-Już ja dobrze wiem, komu przekazać prezesurę. Bardzo się zdziwisz – starszy Munoz po raz pierwszy się uśmiechnął.

Cristina patrzyła na ojca Luisa, mrugając oczami. Nagle na jej twarzy odmalowała się wściekłość.
-Luis, to ty? Ty draniu, myślałam, że już dawno gryziesz ziemię! – rzuciła się na niego z pięściami.
-Mamo, co się stało, nie denerwuj się tak – Mariano niczego nie rozumiał ze sceny, która właśnie się rozgrywała.
-Ten księżulek, to twój ojciec. Zostawił mnie, gdy byłam w ciąży! – krzyczała kobieta.
-Ja, ja nie wiedziałam, że oczekujesz dziecka – tłumaczył się zszokowany ksiądz.
-To cię wcale nie tłumaczy. Nie miałeś prawa znikać tak bez słowa wyjaśnienia. Wszystko przez tego przeklętego mężczyznę, Rodolfa Munoza.
-Zaraz zaraz – przerwał jej syn. – A co wspólnego z tym wszystkim ma tata Jose, bo już się pogubiłem.
-Sądzę, że najlepiej będzie, gdy wszyscy zbierzemy się u Rodolfa i wtedy opowiem całą historię – westchnął Luis Dominguez.


Jose Augusto nie rozumiał, dlaczego ksiądz wezwał go do sali, w której czekali już Mariano i jego matka. Miał jakieś niejasne przeczucie, że chodzi o coś bardzo poważnego, ale co wspólnego mogła mieć z tym rodzina Sanchezów?
-Mariano, Jose Augusto – zaczął ojciec Luis.– Na pewno zastanawiacie się, dlaczego się tu znaleźliście. Ja wierzę, że sprowadziło was tu przeznaczenie.
-Etam – prychnął Jose.
Ksiądz ciągnął dalej, niezrażony.
-Historia ta miała swój początek, kiedy nie było was jeszcze na świecie. Byłem wtedy młodym robotnikiem i pracowałem przy budowie rezydencji Munozów. Mieszkałem w malej chatce ze swoja przszła żoną, Cristiną. Mój pracodawca również był żonaty, lecz nie wyglądał na szczęśliwego, mimo, iż jego małżonka spodziewała się dziecka. Często przychodził na budowę i siedział bez ruchu, patrząc w przestrzeń. Pewnego razu, przełamując wstyd, podszedłem do niego i zaczęliśmy rozmawiać. Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Od tego dnia zaczęliśmy spędzać razem długie godziny, zaniedbując przy tym swoje partnerki. Odczuwałem z tego powodu wyrzuty sumienia, lecz nie mogłem się wyrzec rozmów z Rodolfem. One stanowiły sens mojego życia. W pewnym momencie zrozumiałem, ze nasza przyjaźń przerodziła się w coś więcej. Tęskniłem za Rodim, za jego uśmiechem, timbrem głosu, domyślałem się, iż jego uczucia są podobne. Obaj oddalaliśmy się od swych żon i nieuchronnie zbliżaliśmy do siebie, lecąc na oślep jak ćmy do ognia, nie bacząc na nasze skrzydełka, które mogły spłonąć. Pamiętam nasz pierwszy pocałunek, tak nieśmiały i namiętny zarazem. Posuwaliśmy się coraz dalej i dalej, zapominając o naszych zobowiązaniach wobec najbliższych. I stało się. Żona Rodolfa nakryła nas, gdy kochaliśmy się na strychu prawie ukończonej rezydencji. Dostała silnych skurczów, podczas przedwczesnego porodu straciła zbyt wiele krwi. Cristina odwiedziła ją i dowiedziała się prawdy. Wkrótce potem kobieta zmarła. Rodolfo obwiniał mnie o jej śmierć, musieliśmy się rozstać, Cris zaś nie chciała mnie znać, brzydziła się mną. Odszedłem, nieświadomy tego, ze spodziewa się mojego syna. Wstąpiłem do seminarium, aby oczyścić swe sumienie. Myślałem, ze poprzedni rozdział swojego życia mam już zamknięty, myliłem się jednak. Był żal za grzechy, była pokuta, zabrakło jednak zadośćuczynienia win. Dlatego w moim życiu pojawiła się Cristina. Teraz proszę was, przebaczcie mi.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Wszyscy mieli oczy pełne łez.
-Ja tez chce przeprosić swojego syna – odezwał się Rodolfo. – Nie miałem prawa stawać na drodze twojego szczęścia. Zachowałem się bardzo egoistycznie i teraz za to płacę. Wybacz mi, Jose, nie chciałem tak cię zranić, byłem bardzo głupi.
Młody blondyn podszedł i przytulił ojca.

Alejandro był zły, że nie pozwolono mu wejść do Rodolfa. Strasznie ciekawiło go, czemu ten ksiądz wezwał akurat Jose i tego wieśniaka z matką.
-Cześć, piękny – usłyszał znajomy glos.
-Enrique, po co ty przyszedłeś, jak Jose nas razem zobaczy, to zacznie coś podejrzewać - Zaniepokoił się Alex. - Lepiej już idź.
-Nie tym razem. Twój kochanek musi poznać cała prawdę.
-Jaką prawdę? – spytał Jose Augusto, który miał zamiar iść do łazienki.
-Enrique źle się poczuł i coś mu się rzuciło na rozum – Alejandro próbował gra na zwłokę.
-Nie rób ze mnie wariata. Jose, rozumiem, że możesz mieć do mnie żal, ale chciałem naprawić wszystko, co popsułem.
-Chyba już za późno – powiedział niechętnie mężczyzna i odwrócił się w kierunku toalety.
-Zaczekaj, musisz się o czymś dowiedzieć. Mariano wcale cię nie zdradził
-Jak to nie zdradził, przecież sam widziałem – zdziwił się młody Munoz.
-Alex dorzucił mu do drinka tabletkę gwałtu, a ja dokończyłem dzieła. – wyznał Enrique.
-Nie wierz mu, to mitoman! – prosił Alejandro, czując zimny pot, spływający po plecach.
-Jak mogłeś zrobić coś takiego?! – Jose spoliczkował impresario. – Ufałem ci, lubiłem, a ty postąpiłeś tak podle. Biedny Mariano, jak on to musiał przeżyć. Boże, niedobrze mi się robi, jak się na was patrzę.
-Jose, proszę, nie opuszczaj mnie, wszystko ci wyjaśnię – Alex objął mocno chłopaka, który nie potrafił uwolnić się z jego uścisku. Taki obrazek ujrzał Mariano. Podszedł do szamoczących mężczyzn, rozdzielił ich i z całej siły uderzył Alejandra prosto w nos.
-Już dawno powinienem to zrobić.- powiedział z zadowoleniem.

Rodolfo Munoz nie zwlekał ze zwolnieniem Gustava Bautisty. Nie chciał mieć takiego zdrajcy w swych szeregach. Ku zdziwieniu wszystkich, kierownictwo firmą przekazał kobiecie, Aurze Marii. Wiedział, ze na tej dziewczynie może polegać. Aura zaczęła się spotykać z przyjacielem Jose, Fernandem Guttierezem. Sam Rodolfo zaś zaangażował się w ruch przeciwko homofobii.
Enrique wyrzucił Alexa z domu i ten, nie mając na wynajęcie mieszkania, musiał się zatrudnić jak striptizer w podrzędnym klubie nocnym.
Jose Augusto i Mariano wyjechali do Holandii, aby wziąć tam ślub. Ich świadkami byli Fernando i Aura. Zdjęcia z ceremonii ślubnej obiegły cały świat, gdyż Jose stał się sławny dzięki płycie, którą nagrał.

EPILOG
Delikatny blondyn przechadzał się po plaży, zbierając muszelki. Cichutko zakradł się do niego barczysty brunet. Zakrył mu oczy.
-Alex? – zażartował Jose.
-Ja ci dam Alexa! – Mariano rzucił się na niego i zaczął gilgotać. Obaj mężczyźni przewrócili się na piasek.
-Puść mnie, bo umrę ze śmiechu – błagał Jose Augusto.
-To kara za tą pomyłkę – Mariano był nieubłagany. – Jose Augusto Munoz de Sanchez, jeśli jeszcze raz usłyszę te imię z twoich ust, przysięgam, że zostaniesz skazany na śmierć ze śmiechu.
-Już nie będę, przyrzekam – odparł skruszony Jose i delikatnie pocałował swego męża.
-Kocham cię! – wyszeptał w jego objęciach.

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Conocido
Conocido



Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: El hombre

PostWysłany: 02.07.2010, Pią, 18:12    Temat postu:

Notecreo, bardzo lubię twój przyzwoty styl, bystry język i przede wszystkim poprawną pisownię. Nie mam czasu, by czytać wszystkie twoje historie, ponieważ próbuję czytać po jednym dziele każdej osoby, a to zajmuje trochę czasu, zwłaszcza, gdy samemu też się coś pisze. Przeczytałem jednak tę opowieść, a wybrałem ją przez to, że jest nietypowa [Val nienawidzi tandety i pospolitości, a uwielbia poziom i pomysłowość] - i nie zawiodłem się.

Odnosząc się do fabuły to wielki plus za kilka rzeczy:
- język, styl, brak błędów - już o tym wspominałem, ale wspomnę jeszcze raz, bo prawdziwy pisarz, to taki, który nie tylko umie wymyślać, ale i umie pisać.
- postaci - stworzyłaś je w realistyczny sposób, ich relacje również takie są.
- główni bohaterowie - jest chemia, a to przecież najważniejsze, bywa między nimi słodko, ale jest też dramatycznie, ostro.
- ciemne charaktery - jeden z nich to prawdziwa gnida, drugi to prawdziwa męska zdzira, a trzeci to taki ciemny charakter z przymrużeniem oka rozruszający atmosferę.
- odcinki - przyjemnie się czyta, poza tym nie są zbyt krótkie, ani przesadnie długie.
- historia - kontrowersyjna i nietypowa, a jednocześnie z klasycznymi ramami romansu, ukłony za odwagę i pomysł.

Wielki minus przyznałbym za jedną rzecz, mianowicie za humor. Fajnie czytać coś z uśmiechem na twarzy, ale nadmiar humoru doprowadził do tego, że może nie zawsze traktowało się to jak historię dramtyczną lecz jakąś sielankową opowieść. Ale co tam jeden minus przy tylu plusach.

Na koniec chcę wykrzyczeć: UWIELBIAM ENRIQUE I PASZTET. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
larevista
Gringo
Gringo



Dołączył: 23 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: El hombre

PostWysłany: 23.04.2011, Sob, 01:33    Temat postu:

Es un tema interesante y controvertido:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jezykhiszpanski.fora.pl Strona Główna -> Escribimos Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin